Michael Kors – Exotic Blossom
Michael Kors Exotic Blossom to propozycja na lato. Już sam kolor flakonu krzyczy „WAKACJE!”. Z wielką chęcią przystąpiłam do testów. W okresie wakacyjnym moim hitem jest Wonderlust, w chłodniejsze dni pomaga mi waniliowy Midnight Shimmer.
Exotic Blossom w nutach ma mango, mandarynkę, gujawę, piwonię, różę, brzoskwinię, wanilię i piżmo. To, co ja tak naprawdę czuję w tych perfumach, to piżmowy miks soku z brzoskwinii i mango. Jest to zapach lekki, świeży i absolutnie beztroski. Otwiera się słodyczą owoców i przez chwilę musuje na skórze. Chwilę potem wpada w czyścioszkowy piżmowy ton. I wieje nudą. Nie zrozumcie mnie źle – ten zapach nie jest zły. Kiedy jednak chodzi o owoce, to ja lubię soczyste, nieco bardziej lepkie tony, miąższ, a nie takie powierzchowne ujęcie woni w objęciach białego piżma, które jeszcze bardziej zakłóca wizję owocowych koktajli.
Przyjemnie spędza się w jego towarzystwie czas, natomiast jest raczej nietrwały – na mojej skórze utrzymuje się ok. 4 godzin. By poczuć zapach po dwóch godzinach od aplikacji należy przyłożyć nos do skóry. To bardzo subtelny skinscent. Używam go jako tzw „get out of shower scent”, bo idealnie podtrzymuje ten zapach czystości po kąpieli, natomiast nie wychodzę z nim z domu, bo lubię trwalsze zapachy. Jeśli wychodzę z domu na dłużej, to raczej w towarzystwie bardziej intensywnego zapachu.
Exotic Blossom może spodobać się osobom, które nie lubią pachnieć mocno i preferują subtelne pachnidła.
A czy Wy testowaliście już Exotic Blossom?
Tagi: Michael Kors, Recenzje