Salvatore Ferragamo – Amo Ferragamo
Amo Ferragamo było dla mnie niespodzianką. Nie spodziewałam się polubić tego zapachu tak bardzo, a jednak tak się stało! W uroczym, dziewczęcym flakoniku znajduje się słodziutki, zalotny nektar. Można się rozmarzyć, to na pewno!
Amo to słodziutki soczek, w którym czujemy czarne porzeczki, rabarbar, i likier Campari. Jest jak słodziutki obłoczek na lilakowym niebie obserwowanym przez różowe okulary przez nastoletnią marzycielkę. Perfumy tak słodkie, niewinnie flirciarskie będą idealne dla każdej fanki słodyczy, która chce poczuć się beztrosko. Dla mnie ten zapach jest często pocieszeniem w trudne dni. Wystarczy kilka psiknięć i jestem bardziej wesoła, mniej przejmuję się problemami, które od razu wydają się mniejsze. I przede wszystkim – gdzie są moje bańki mydlane?
Słodko-kwaśne nuty owocowe przykryte są puszystą wanilią, taką deserową, ale nie do końca namacalną. Ma w sobie akcenty kremowe – przypomina trochę o kremówce, czasem o budyniu… Jest przepyszna! Pomimo wysokich temperatur czuję się dobrze ubrana w Amo. Słodycz tych perfum jest niezaprzeczalnie intensywna, ale nie dusząca. Kiedy więc pachnieć wakacyjnym drinkiem, jeśli nie latem?
Amo jest uroczy i zaskakujący. Czasami pachnie bardziej kremowo, a czasami kwaskowo, jak rabarbarowy sorbet z czarnymi porzeczkami. Wanilia jest tutaj idealnym dopełnieniem. Nie ma nic skomplikowanego, bo to zapachy, które mają być łatwe i przystępne. Świetnie wykonują swoją robotę! 🙂
Trwałość tych perfum nie jest powalająca, bo po około 6 godzinach czuję bardzo przytłumioną bazę, ale wcale się nie gniewam. Perfumy są wyczuwalne dla otoczenia i zbierają komplementy. 🙂 I o ile Signorina bardzo mi się podobała i czułam jej urok, to nigdy nie było mi z nią po drodze, bo nie chciała „przykleić” się do mojej skóry. W przypadku Amo jest inaczej, on po prostu fajnie ze mną współgra. 🙂
A co Wy myślicie o Amo?
Tagi: Recenzje, Salvatore Ferragamo