Ile kosztuje Twój luksus?
Przybywam do Was z tematem kontrowersyjnym. Zauważyłam bowiem, że „skapciałam” i od tematów drażniących stronię. Wychodzę z założenia, że nie warto, bo zawzięci rozmówcy zazwyczaj nie słuchają argumentów. Nie obrażam się za głupie teksty, i na automatycznym kręceniu gałkami ocznymi się kończy. Ucinam temat milczeniem, czasem śmiechem. Po co się produkować skoro druga osoba nie chce słuchać, bo już wszystko wie? Z wiekiem odpuszczam, i jest to zdecydowanie dobre dla moich nerwów.
Mimo wszystko chciałam poddać pewien temat do dyskusji, bo jestem pewna, że w komentarzach przeczytam wiele ciekawych wypowiedzi. Proszę, odpowiedzcie sobie na 2 pytania:
- Ile kosztuje dla Ciebie luksus? (takie pytanie mnie zadano)
- Czy masz w swoim życiu kogoś, kto próbuje wyśmiać Twoje podejście do tej kwestii?
Koszt luksusu.
Zostałam kiedyś zaatakowana z dwóch stron. Najpierw jedna osoba powiedziała mi, że dla mnie liczy się tylko luksus i nie zejdę poniżej Diora, bo dodałam gdzieś zdjęcia z flakonami marki Dior. Gdyby ta osoba obserwowała całą moją działalność – czyli bloga, FB i IG, to wiedziałaby, że to nie jest prawda. Według niej powinnam pisać o tańszych perfumach, bo ona ma mniej pieniędzy, a dla niej luksus to perfumy drogeryjnych marek. Druga osoba powiedziała mi, że piszę o „taniosze” i „zapachach dla plebsu” zbyt często i nie jestem luksusowa. Nie muszę chyba dodawać, że o ile pierwszą osobę potrafię zrozumieć, to ta druga nie uzyskała ode mnie żadnej odpowiedzi, bo nie toleruję takiego chamskiego tonu.
Jak widzicie – nie sposób zadowolić wszystkich. 😉 Są różne blogi i jestem pewna, że nikt nie musi czuć się skazany na mnie, bo może znajdzie coś dla siebie w innym miejscu. A ja pozostanę sobą, bo nie chciałabym być kimkolwiek innym. WCALE NIE MAM AMBICJI BYCIA LUKSUSOWĄ, ALBO BUDŻETOWĄ. Nie znoszę przyczepiania łatek. Nie znoszę przywiązywania się do jakiegoś określenia i idei, bo życie często łatwo weryfikuje nasze deklaracje. Mam znajomą perfekcjonistkę, która zawsze tak szczyci się tym, z jakim namaszczeniem podchodzi do pracy i jak dba o każdy szczegół, a prawda jest taka, że ona praktycznie nic nie robi, a w efekcie zawsze usprawiedliwia się tym, że jak miała zrobić nieidealnie, to nie zrobiła w ogóle, by być w zgodzie ze sobą. Albo inna znajoma, która opisuje siebie jako feministkę z krwi i kości, a nie chce jej się pracować i ciągle upokarza męża przy znajomych mówiąc, że za mało zarabia, a ona chce dobrze żyć. Z samego określania siebie jako KTOŚ nic nie wychodzi. To widać po naszych czynach. Stąd moja niechęć do definiowania siebie jednym słowem.
Mam różne fazy. Czasami piszę o tańszych perfumach (tylko tu kolejna kwestia – bo dla kogoś tani jest Cavalli, a dla kogoś Serge Lutens), czasami zbieram na droższe perfumy i bez zamartwiania się je zamawiam i czuję się z tym fajnie. Jak zauważyliście pewnie, piszę o tym, o czym chcę napisać. Brzmi dziwnie, ale chciałam ująć to dokładnie, jak jest.
Traktuję zapachowe hobby na luzie. Nie mam już ciśnienia na opisywanie klasyków, skoro ich nie noszę, ani szaleństwa w nutach zapachowych, które są modne. Moda na oud mnie nie porwała i nie zamierzam udawać, że jest inaczej. Może ktoś ma dość, że piszę o słodziakach, ale z drugiej strony wiecie, co u mnie dostaniecie. 😉
Wielu osobom luksus kojarzy się z Chanel i tak dla przyciągnięcia wzroku dałam do tego wpisu zdjęcia No. 5 i Coco EDT. Bardzo cenię te dwa klasyki i cieszę się, że je mam. Obecnie rzadko po nie sięgam, bo one pachną bardzo elegancko i zobowiązująco. A usłyszałam kiedyś, że wszyscy kupują Chanel dla szpanu, bo kojarzą się z bogactwem. No nie wiem jak u innych, ale nie wydałabym kilku stówek by wywierać na kimś jakiekolwiek wrażenie. Mnie na tym nie zależy. Nosząc ukochane perfumy czuję się wspaniale, zawsze przytulona do przyjaciela, pewna siebie i dopieszczona. I nie liczy się dla mnie, jaka była cena, jeśli perfumy dobrze mi służą. 🙂
Odpowiedziałabym więc, że mój luksus kosztuje tyle, ile kosztuje. Nie szukam perfum przez pryzmat ceny. Ostatnio capnęłam Amo Ferragamo za 130zł i byłam przeszczęśliwa, ale może następnym razem pokuszę się o coś butikowego i wydam 10 razy tyle. Nie można zapominać, że perfumy mają dawać radość, muszą być do nas dopasowane. Tylko to się liczy. Cena jest istotna, ale nie może być żadnym wyznacznikiem.
Nie pozwalajcie, by ktoś Wam mówił, że za dużo wydajecie na perfumy, albo śmiał się, że używacie tanich zapachów i to się nie godzi perfumoholikowi. W życiu sami sobie ustalamy zasady, a jeśli komuś to nie odpowiada, to nie jest to nasz problem.
Jakie są Wasze doświadczenia w tym temacie?
Tagi: Lifestyle, Przemyślenia