Mariah Carey – Dreams
Jedne z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie perfum to właśnie Dreams by Mariah Carey. Stali bywalcy EDPholiczki wiedzą, że Mariah to moja ulubiona diwa i całkiem lubię się z jej perfumami (szczególnie mordoklejkowo – kadzidlanym M!). Dreams wyszedł na świat dobre kilka lat temu, ale jakoś tak do Polski nie doleciał, a ja ciągle miałam nadzieję, że kupię go za grosiki, zamiast płacić krocie za wysyłkę ze Stanów. Zakupiłam flaszeczkę z Ebay’a, bo słyszałam, że te perfumy zostały już wycofane ze sprzedaży. Straszak zadziałał. Mam swój flakonik i już wiem, co myślę o Dreams.
Niestety, nie ma zachwytów. Nie żebym była nastawiona na sukces, ale gdzieś tam edytorzy Fragrantici chwalili Dreams, nazywając go perełką za grosze. Szukałam jabłuszek oblanych karmelem, celebryckiej odpowiedzi na Prada Candy.
Dreams po aplikacji na skórę ma nutkę, która mnie niezwykle drażni i często odnajdziemy ją w zapachach gwiazd – takie niby to jabłko, ale jakby go spróbować, to wrócą wspomnienia kąpieli z dzieciństwa, gdzie szampon dostał się do oka albo buzi. Nic przyjemnego. Bąbelki na całego!
I cukru nieszczególnie się tutaj dopatrzymy, bo jakoś tak kwaskowato to wszystko wygląda. No aż mam ochotę skoczyć do kuchni po cukier puder i zapodać go sobie na skórę. Patrzę sobie na listę nut tych perfum na Fragrantice i myślę, że to pewnie konwalia namieszała i zepsuła zapach.
Po około 30 minutach nie ma już tego szamponowego zapachu, ale dalej nie ma nic ciekawego. Jakieś takie czyste białe piżmo, laboratorium. Nic dziewczęcego, zalotnego. Motylki na korku nie ożyją i nie odfruną radośnie. Dreams są zapachem sztywnym, dla mnie brak mu życia i jakiejś historii. Zawartość flakonu nie pasuje do samego flakonu.
Dreams jest dla mnie nieprzyjemny i sztuczny. Nie odnalazłam tutaj karmelu ani wanilii w przyjemnej formie, owoce są kanciaste i spryskane. Rozstaniemy się i nie zaśpiewam We Belong Together. Mówi się trudno i wącha się dalej!
Zapach jest raczej nietrwały, po 4 godzinach czuję tylko jakieś wspomnienie jabłuszka, takiego przez skórkę wąchanego. Nie dziwię się, że ten zapach przepadł. Wśród tylu apetycznych celebryciaków nie mógł przeżyć. A szkoda, bo flakonik mi się spodobał!
Mieliście okazję testować jakieś perfumy Mariah? Co o nich myślicie?
Tagi: Mariah Carey, Recenzje, Strefa Gwiazd