Christina Aguilera – Violet Noir
„Kasiu, pamiętasz te czasy, kiedy opisywałaś perfumy celebrytów? Powiedz coś, proszę, o nowych perfumach Aguilery!”.
Ostatnio nie byłam skłonna chodzić na takie układy, bo mając mniej czasu na pisanie staram się dokładnie wybierać perfumy, które opisuję. Chcę sugerować Wam testy zapachów, które naprawdę uważam za godne uwagi. Zazwyczaj są to zapachy z mojej kolekcji, dzięki temu wiecie, co u mnie słychać. Ale czego to się nie robi dla wiernych Czytelników, którzy pamiętają moje początki? 😉
Jeśli kojarzycie perfumy Christiny Aguilery, to na pewno wiecie, że zazwyczaj na flakonie wymalowany jest koronkowy wzorek. Bardzo dobre wrażenie robiło to na mnie w przypadku tych pierwszych perfum Xtiny, a kolejne flakony już nie były tak entuzjastycznie przeze mnie odbierane.
Kupiłam miniaturkę 15ml za dosłownie kilka złotych, i takie maleństwa zawsze są jakoś bardziej urocze. Płyn jest fioletowy, podobnie jak korek i pudełko. Sam zapach też ma być nieco bardziej wieczorowy niż poprzednie zapachy Christiny. Mam wrażenie, że jej zapachy nigdy nie mają nic wspólnego ze swoją nazwą. Jak się ma jabłkowo – cynamonowy bożonarodzeniowy zapach do grzechu? Tak, mowa o Red Sin. Perfumowy team Christiny próbuje dodać dramatyzmu do każdej premiery. Jestem przekonana, że Christina nie ma nic wspólnego z procesem twórczym tych perfum, poza zapozowaniem przez 30 sekund do zdjęć.
Violet Noir pachnie raczej nieszczególnie, płasko. Początkowo bardzo chce udowodnić swoją obecność i zdaje się krzyczeć „hej, te perfumy są dla prawdziwej kobiety”. Dość nachalnie, cytrusowo pokrzykują. Pachnie chemicznym „piżmowym” aromatem. Troszkę pieprznie maluje się obraz bliżej niesprecyzowanego kwiecia, który po chwili się osładza. I pachnie jak pranie.
Pranie i landrynka. Pamiętacie smak białej landrynki? Coś w tym stylu.
Violet Noir nie szokuje, nie zaskakuje. Na pewno o wiele lepiej sięgnąć po debiutanckie perfumy Christiny niż te. A najlepiej to sięgnąć po Red Sin, bo one właśnie pasują mi na jesienno – zimowy okres. Nie kupuję konceptu Noir od Christiny. Zdaję sobie sprawę, że budżet na produkcję perfum mieli skąpy, ale ona wychowując się była otoczona aromatem Poison marki Dior (były to ulubione perfumy jej mamy), a więc powinna mieć szacunek do czegoś rzeczywiście noir. Meh!
A co Wy myślicie o perfumach Christiny Aguilery?
Tagi: Christina Aguilera, Recenzje, Strefa Gwiazd