Lancome – La Vie est Belle Intensement
Zapragnęłam pachnieć wiosennie. Tak się złożyło, że moja córka zaplanowała dla mnie prezent – Lancome La Vie est Belle Intensement. Moim wiosennym zapachem stała się najnowsza odsłona La Vie est Belle i nie spodziewałam się, że tak dobrze będzie mi się ją nosiło.
Nie każdy dostanie od tych (i każdych innych) perfum tego, czego oczekuje. Po pierwszym psiknięciu wiadomo, że to zapach Lancome, ale pewnie bardziej strzelałabym w ciemno, że to rodzinka Tresor La Nuit. Uderza mnie zapach cukierkowej maliny, w pamięci wertuję wszystkie zapachowe wspomnienia. Pamiętacie Tresor Midnight Rose? Najbliżej nowemu La Vie do tegoż właśnie zapachu.
Całkiem nie dawno, bo jeszcze kilka miesięcy temu, byłam zmęczona La Vie est Belle. Denerwowała mnie jego wszędobylskość, jego opieszałość na skórze co drugiej kobiety, którą mijałam na ulicy. Mniej więcej miesiąc temu na nowo dałam się uwieść i nie zwracam uwagę na powyższe, choć pewnie domowa kwarantanna pomaga. 😉 Jedyna osoba, którą spotykam otulona tym zapachem to obecnie ja. Udało mi się zużyć do końca flakonik, który mam od 2011 roku. Ostatnie psiknięcia poleciały w powietrze, bo zapach był nieco nadpsuty.
Doceniamy coś, jak to tracimy, prawda?
Nie musiałam długo tęsknić, bo pustkę wypełnił Intensement. Uwodzi mnie jego prostota i nie przeszkadza mi szczególnie początkowy zakurzony zapach piżma. Gydby tak porządnie przybliżyć nos do nadgarstka, to można poczuć coś wybitnie sztucznego. Po kilkunastu minutach zapach układa się na skórze i nieprzyjemny moment znika. Podobne problemy mam zawsze z zapachami, które mają nutę heliotropu i to właśnie ten gagatek może być sprawcą moich odczuć. Ja i heliotrop się nie lubimy. Z małymi wyjątkami.
Insentement jest zwiewny, zalotny i absolutnie nieskomplikowany. Pachnie słodko, ale świeżo. Cukierkowy zapach malin równoważony jest przez pikantny i filuterny charakterek różowego pieprzu.
Serce kompozycji jest kwiatowe – jaśmin i heliotrop łączą się, ale mam do nich dostęp przez pryzmat cukierków. Lancome nakłada filtr słodyczy, a więc nie spodziewajcie się kwiatów dosłownych.
Cukierki, różowe tiule, pudrowy irys i paczula wędrują po skórze niepokornie – tworzą coś, co ciężko brać na poważnie i właściwie to chce mi się śmiać. Może nawet bardziej uśmiechać niż śmiać. Bo La Vie est Belle Intensement to taki zabawny tworek. Całkiem trwały (ok 7 godzin na mojej skórze) i wyczuwalny dla otoczenia. Zbiera komplementy i daje mi dobre samopoczucie. Mam jedynie obawy, że Lancome wycofa wersję Intense (którą kocham!), bo pod spodem Intensement na naklejce widnieje napis „La vie est belle L’eau de parfum Intense”. Jeśli coś o tym wiecie, to piszcie! Ja na wypadek zabezpieczyłam się małą 30tką, bo już coś mnie takie dziwne przeczucie nawiedza odkąd przeczytałam info o nowym wariancie La Vie.