Estee Lauder – Bronze Goddess Eau de Parfum 2019
Przyznajcie się, czy zapachy egzotyczne i wakacyjne chodzą Wam po głowie wiosną? Czasami lubię pachnieć mocnymi białymi kwiatami, nawet takimi na granicy indolicznych. Ten okres w ciągu roku nie trwa u mnie długo, ale jeśli Wy lubicie otaczać się takimi woniami, to może linia Bronze Goddess jest dla Was!
Skusiłam się na zakupy w ciemno i w ten sposób przyleciała do mnie Bronze Goddess Eau de Parfum 2019 (a z nią Aerin Tangier Vanille, o której pisałam TUTAJ). Nie sposób nie zakochać się w tych perfumach! Jeśli szukacie substytutu egzotycznych wakacji we flakonie, to jest to dobry adres.
Początkowo dociera do mnie zapach kokosów. Częściowo ich mleczka, albo właściwie kokosów przemienionych w puszysty deser. Koniec końców nie ma tutaj prawdziwego zapachu kokosa – czyli nagiej zielonej woni, którą raczej znajdziemy w perfumach niszowych (np. w Cocobello marki James Heeley). U Bronze Goddess kremowy, pyszny kokos pachnie dość intensywnie. Jego aromat jest przejaskrawiony i momentami aż piszczy jego syntetyczność, ale ten efekt przemija po około 15 minutach. Mnie akurat tutaj ten groteskowy efekt nie przeszkadza. Zapach łagodnieje, okazując nam inny aspekt – nieco kosmetyczny, olejkowy. W tej chwili Bronze Goddess pachnie jak dobra pielęgnacja do ciała (ostatnio bardzo częsty motyw w recenzowanych przez mnie perfumach…).
W sercu kompozycji kryje się gardenia tahitańska znana potocznie jako tiare. I nie została tutaj ujęta w czysty i bezpośredni sposób. Nikogo nie obezwładni. Położona jest na tej kremowej kokosowej nucie (która z resztą sprzyja jej bardzo). Tiare pachnie kremowo, nieco owocowo i maluje się jako dumny biały kwiat. Skojarzenia z mocnym, upajającym aromatem są absolutnie na miejscu.
Perfumy Bronze Goddess pachną wyjątkowo wakacyjnie i przystępnie. Pomimo kokosu i białych kwiatów nie jest to zapach obciążający i męczący. Wyjątkowo dobrze mi się przebywa w jego towarzystwie i zawsze czekam na powrót. W jego bazie wykrywam wanilię z ambrowym ciepłem, suche drewno sandałowe. Coś czuję, że zapach został „utrwalony” piżmowym akcentem, bo momentami przebija nuta trzeszczącej czystości, która może drażnić.
Bronze Goddess Eau de Parfum 2019 utrzymuje się na skórze przez około 5-6 godzin. Zapewnia średnią projekcję, choć przez pierwszą godzinę jest wyraźnie wyczuwalny dla otoczenia. Po około 2-3 godzinach zamienia się w skin scent, szepcząc do ucha: „nie martw się, pojedziesz jeszcze na wakacje”. I ja to kupuję!
Co myślicie o perfumach z linii Bronze Goddess? Mieliście już jakieś doświadczenia?
Tagi: Estee Lauder, Recenzje