Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Perfumy na wiosnę 2021

perfumy-na-wiosnę-2021-edpholiczka-

Lubicie zestawienia? Ja bardzo! Uwielbiam tego typu posty albo filmy na Youtube. Lubię pisać takie posty na blogu, bo jest to dla mnie taka kartka z pamiętnika – z perspektywy czasu mogę zobaczyć, jak zmieniły się moje preferencje. Czasami zatęsknię do czegoś z przeszłości.

Nic tak nie woła o świeżość i otaczanie się pięknymi flakonami jak wiosna. Tyle się nam należy po trudach zimy. 😉 Dlatego też na mojej tacy znajdują się zapachy świeże, kwiatowe i lekkie. W temacie świeżości nie poruszam się bez destynacji mademoiselle Coco. Moimi ulubionymi są Paris – Deauville (recenzja zapachu znajduje się tutaj) oraz Paris – Biarritz. Oba te zapachy są po luxe stronie świeżych pachnideł. Są wyrafinowane i delikatne. Ich świeżość pachnie elegancko i nie można pomylić ich z niczym innym. Biarritz to przede wszystkim cytrusowy sok z neroli i konwalią na paczulowo – piżmowej bazie. Jest tym wesołym, charyzmatycznym zapachem, który dawkuję sobie w fazie minimalizmu. Mam takie momenty, kiedy chcę pachnieć cicho. Deauville jest nieco bardziej poważny, ale w dalszym ciągu lekki. Uwielbiam połączenie bazylii z wysublimowanymi cytrusami, ale to hedione i paczula sprawiają, że jestem w nim absolutnie zakochana. Oba zapachy są lekkie, o słabej projekcji, średniej trwałości. Ale w końcu perfumy noszę dla siebie, nie dla otoczenia.

Dawno nie zauroczył mnie zapach owocowy. Wszystko zmieniło się dzięki Pas Ce Soir od BDK Parfums. Kupiłam 10ml w czasie Black Friday, w ramach testów. Od tamtej pory żałuję, że nie kupiłam flakonu o pojemności 100ml. Pas Ce Soir to zapach soczystej pigwy i jaśminu, który otwiera się pikantnie aromatem pieprzu, imbiru i pomarańczy. Zapach wiruje w powietrzu, rozwesela. Jest to woń w moim odczuciu niezwykle… uwodzicielska. Są tutaj jakieś femme fatale? Ten zapach jest dla Was. Femme fatale w wersji eau fraiche. 😉

Nigdy jeszcze nie byłam tak zakochana w kwiatach, jak jestem teraz. A jeśli jest w nich jakiś wyjątkowy akcent, to przepadam. W Guerlain Terracotta le Parfum mamy piękny taniec upojonych kokosem kwiatów. Tiare, jaśmin i ylang w idealnych propocjach spoczywają na waniliowej bazie… Cudo! Kiedy mam ochotę na ten zapach, ale potrzebuję więcej słodyczy, to wybieram Aqua Allegoria Lys Soleia. Nie mogę przeboleć, że ten zapach jest obecnie nieosiągalny, ale ciesze się tym, co mi zostało we flakonie. Tutaj ylang przytulił się do mieszanki dojrzałych tropikalnych owoców i bezpardonowych lilii, które potrafią dostarczyć bogatych wrażeń olfaktorycznych. Miłość od Guerlain x 2!

Kontynuując kwiatowy motyw nie mogę nie wspomnieć o Vert Malachite z linii Prive od Armani. Ma kilka nut, które wymieniałam już wcześniej – lilię, ylang, wanilię, pieprz i jaśmin. Jest jednak bardziej zachowawczy i stonowany. Słodki kwiatowiec, który ma jednak taki klasyczny ton idealnie pasuje mi na każdy praktycznie dzień, jest bardzo uniwersalny. Uwielbiam go do białej koszuli, albo trochę bardziej nonszalanckich stylizacji.

Nikt nie maluje kwiatów jak Serge Lutens. Perfumy, które dla tej marki tworzy Christopher Sheldrake są po prostu dotkliwie piękne, wierne naturze i wspomnieniom. Mój flakon Nuit de Cellophane jest już na wykończeniu, będę musiała zamówić kolejny, już w nowej szacie graficznej. Nuit de Cellophane pachnie słodkim bukietem kwiatów osmantusa, lilii i jaśminu. Kompozycję dopełnia woń owoców i miodu. Dla mnie tak mógłby pachnieć raj. A już trochę bardziej przyziemnym zapachem jest dla mnie Fleurs d’Oranger. Pachnie tak, jak nazwa wskazuje, jednak poza kwiatem pomarańczy wychodzi z kompozycji przepiękna, zielona tuberoza, a chwilę po niej jaśmin. Czyste kwiaty, bez niepotrzebnych ozdobników, na drzewnej bazie. Polecam!

Jakich perfum Wy używacie tej wiosny? Polećcie koniecznie coś pięknego. 🙂

Tagi: , , , , , ,

Podobne wpisy