3 odważne, zapomniane, tanie perfumy
Nieustannie szukam informacji na temat nadchodzących premier. Przeczesuję Internet i czekam na dogodny moment, by zapolować na próbkę albo kupić flakon w ciemno. Brzmi znajomo? Wielu z nas ma na sumieniu ciągłe poszukiwania olfaktorycznych uniesień.
Takie podejście staje się po pewnym czasie męczące. Po krótkim dreszczyku emocji zostajesz z wieloma niesatysfakcjonującymi zakupami, a następnie tracisz złotówki, próbując odsprzedać online swoje nabytki. Do głowy wpadła mi myśl, aby powrócić do stanu umysłu z początków mojej perfumowej obsesji ‒ do czasu, gdzie fascynacja jednym pachnidłem trwała dłużej niż reklama perfum w telewizji. Przed Tobą 3 zapachy, które są ze mną od początków mojej zapachowej przygody. Dodatkową ich zaletą jest cena ‒ śmiało mogę powiedzieć, że te perfumy są tanie i nie zrujnują budżetu. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie.
Eden, Cacharel
Eden to jedne z tych perfum, które bardzo łatwo zbagatelizować. Flakon zdecydowanie nie należy do najpiękniejszych, więc pewnie niewiele osób poczuje niepohamowaną pokusę, aby po niego sięgnąć. Jednak jego zawartość oferuje czystą radość i olfaktoryczną dezorientację. Wodny, rześki aromat w kilkanaście minut przemienia się w kwiatową ekstrawagancję. Najpierw na planie głównym wyczuwam delikatną brzoskwinię, świeżość bergamoty oraz kilka kropli soku cytrynowego. Nagle staję się zupełnie bezsilna, niemal zadeptana przez lilię wodną. Pudrowa i bezpretensjonalna mimoza, apetyczny melon i wyjątkowo dramatyczna tuberoza wkrótce dołączą do chaotycznego tańca. Te perfumy są jak spektakl. Wielkie, odważne i piękne. Zdecydowanie mają w sobie coś z eleganckiej damy skrywającej brudny sekret.
Moschino (Femme), Moschino
Bez problemu można wyczuć, że Moschino powstało w latach 80. I choć śmiało mogę sobie wyobrazić, że wypuszcza je teraz D.S & Durga, to nie ma mowy, żeby jakakolwiek mainstreamowa marka miała tyle odwagi, by dać życie tej bombie wypełnionej galbanum. Podziwiam charakter tych perfum ‒ zielone i gorzkie aspekty galbanum oraz aksamitki są eleganckie i ponadczasowe. Zapach staje się raczej chłodny, ale jest w nim gałka muszkatołowa, która wydobywa z niego trochę ciepła i wspomnień o pikantnej kawie przy ognisku. Pieprzny goździk i dojrzałe śliwy ociągają się na skórze godzinami. Baza z drewna sandałowego rozpieszcza i koi duszę.
Mauboussin (Femme), Mauboussin
To prawie zbrodnia, że tak niewiele szumu jest wokół Mauboussin – najlepszej budżetowej, soczystej śliwki, jaką mogę sobie wyobrazić. Christine Nagel stworzyła ten owocowo-bursztynowy zapach w 2000 roku, dlatego niezmiernie się cieszę, że jest on nadal dostępny w sprzedaży. Śliwa to królowa ‒ słodka i uprzejma, choć przeczuwasz, że kryje się za nią coś więcej. Ylang-ylang unosi się w powietrzu, czuć też brzoskwiniową różę orazodrobinkę jaśminu. Benzoes i wanilia sprawiają, że paczula staje się niemal kremowa, gładka i bezproblemowa.
Spróbujcie i podziękujcie mi później w komentarzach.
Na które zapomniane zapachy warto zwrócić uwagę?
Tagi: Cacharel, Lifestyle, Mauboussin, Moschino, Przemyślenia, Zestawienia