Philly & Phill – Boudoir Belle | recenzja perfum
Moja miłość do perfum pudrowych odżyła za sprawą Boudoir Belle. To perfumy, o których po prostu musicie wiedzieć.
Boudoir Belle to opowieść o dziewczynie, która szykuje się w buduarze na pierwszą randkę ze swoim obiektem zainteresowań. Jeśli tak rzeczywiście jest, to nie mogę początkowo rozszyfrować Belle. Z jednej strony jej intencje wydają się czyste i typowo platoniczne – otacza ją woal pudrowego aromatu w asyście aldehydów, które tworzą dystans i świadczą o jej klasycznej elegancji i – być może – konserwatywnych poglądach. Z drugiej strony pod pudrem kryje się zmysłowa baza utkana z wanilii i benzoesu. Nasza Belle nie musi być wcale taka zachowawcza i niewinna, jak początkowo mogło się wydawać.
Puder to tutaj warstwy kremowości, a wręcz puszystych obłoczków. W nich kryje się słodki zapach kwiatów głogu. Co ciekawe, w pogańskiej tradycji głóg uważany był za symbol płodności, a przez Rzymian – małżeństwa. Przypadek? Belle zdecydowanie poważnie myśli o swoim Romeo*. Z doskonałą precyzją dobrała poszczególne nuty zapachowe, aby na zawsze. zapaść w pamięć ukochanego. W jej perfumach słychać miły szept słodkiego ylang-ylang, a także aksamitną różę. Kwiaty dodają kompozycji kolejnego wymiaru, bo muszę zaznaczyć, że nie mamy tutaj do czynienia z płaskim pudrowcem.
Piękne nuty kwiatowe, aldehydy oraz wanilia łączą się w wyjątkowe pachnidło, które mnie osobiście rozczula. Z jednej strony jest niezwykle kobiece i szalenie eleganckie, ale ma też drugie oblicze – może być zapachem dla femme fatale. Nie sposób przejść obojętnie obok Boudoir Belle. Oferuje świetną projekcję, 2 psiknięcia wystarczą na 10 godzin, więc inwestycja we flakon wydaje się naprawdę korzystna.
Markę Philly & Phill stworzyło małżeństwo – Tanja Bublitz i Stefan Cozma. Miałam okazję poznać Stefana podczas warsztatów w perfumerii Tiger & Bear. Współzałożyciel marki wspominał, że Boudoir Belle to właśnie jego żona, to jej perfumy. Dodatkową inspiracją była dla nich babcia Tanji – bardzo szykowna kobieta, pełna siły i charyzmy. Ten zapach jest spotkaniem Teint de Neige i Chanel No. 5. Jeśli dobrze się w nich czujesz, to daj szansę pachnidłu od Philly & Phill. U mnie jest po prostu szczere zakochanie. Kusi mnie zakup flakonu. Buduar też bym chciała.
* Romeo nie jest bohaterem wymyślonym przeze mnie. W kolekcji Philly & Phill są perfumy Romeo on the Rocks dedykowane właśnie ukochanemu Belle.
Tagi: Nisza, Philly & Phill, Recenzje