Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Your skin but better, czyli perfumy o zapachu komfortu

your_skin_but_better_perfumy_o_zapachu_komfortu

Zapach komfortu – to pojęcie kojarzy mi się z poszukiwaniem olfaktorycznego Świętego Graala. Często słyszę, że ktoś poszukuje perfum komfortowych, ale co to oznacza? Każdy z nas nosi w sobie inną definicję. W moim przypadku zaczęło się w okresie pandemii. Szukałam spokojnych zapachów, które będą komponowały się z dość stresującym prowadzeniem zdalnych lekcji z drugoklasistami. Potrzebowałam zapachów, które będą wprawiały mnie w dobry nastrój, nie będą zbyt głośne. Coś miękkiego, przytulnego, z klasą.

Tego typu perfumy łączą się poniekąd z trendem your skin but better, czyli zapachami, które mają pachnieć jak czysta, zadbana skóra z jakimś niemal niewyczuwalnym dodatkiem, jakimś ozdobnikiem. Jeśli już przy trendach jesteśmy, to właśnie tego typu zapachy cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Mogłoby się wydawać, że ludzie szukają trwałych, intensywnych woni, ale nie dotyczy to wszystkich. Zapotrzebowanie na cichy komfort jest wysokie, a ja chciałam Wam dzisiaj przedstawić 3 zapachy z tej kategorii, które ostatnio są mi bardzo bliskie.

1. Not a Perfume, Juliette has a gun

Z trzech zapachów, które wybrałam do tego zestawienia właśnie ten jest ze mną najdłużej. Co więcej, to już mój drugi flakon, co przy mojej sporej kolekcji świadczy o prawdziwym przywiązaniu. Początkowo łączyłam Not a Perfume z kompozycjami typowo cytrusowymi. Cetalox pięknie podbija inne perfumy i świetnie sprawdza się jako baza. Pachnie suchym drewnem, ambrą i piżmem.

Not a Perfume świetnie sprawdza się, kiedy chcę pachnieć czysto i komfortowo, ale bez krzykliwych akcentów. W mojej ocenie ambroxan jest najbardziej uniseksową nutą. Uwielbiam sięgać po ambroxanowe zapachy, kiedy w pewnym sensie chcę czuć się dopieszczona i zaopiekowana, ale schowana przed światem. Obecnie najchętniej noszę solo. Najlepiej do obszernej koszuli i szerokich spodni. Stylizacja na kokon bezpieczeństwa. 😉

2. Fleur de Peau, Diptyque

Miłość do perfum Fleur de Peau kwitła powolutku i stopniowo. Początkowo nieco zakoczył i minimalnie odstraszył mnie różowy pieprz w otwarciu. Tyle się nasłuchałam o tym puchatym irysie, pudrowościach i kremowym piżmie, że zupełnie nie spodziewałam się pieprznego pyłku. Teraz jest to mój ulubiony element tych perfum! Fleur de Peau przyciąga ziemistym irysem, świetlistymi aldehydami, wonią dzięglu i monstrualnym piżmem. To właśnie piżmo w tej kompozycji dominuje i ociąga się na skórze godzinami. I choć jest tak obezwładniające, to nie krzyczy.

Fleur de Peau ma w sobie klasę, należy do tych czule szepczących otulające słówka. Propozycja od Diptyque skradła moje serce i ma jedno z ważniejszych miejsc w mojej kolekcji. Nie wyobrażam sobie już nie mieć ich pod ręką. Gdyby moja skóra mogła mieć na zawsze tylko jeden zapach, to wybrałabym Fleur de Peau. Dla mnie te perfumy to woń czystej, wypielęgnowanej skóry otulonej naturalnymi tkaninami i promieniami wiosennego słońca.

3. 312 Saint-Honoré, BDK Parfums

Nowość w mojej kolekcji, upolowana w ciemno na grupie perfumowej. Wszystko mogło pójść nie tak, ale jednak zapach jest w zestawieniu. Z perfumami BDK Parfums zwykle jest mi bardzo po drodze, a więc i ryzykować było łatwiej. Zapach powstał dla uczczenia otwarcia pierwszego butiku marki w Paryżu. Jego nazwa to po prostu jego adres. Czy w mojej głowie jest to wymówka, by ponownie odwiedzić Paryż? Oczywiście!

To, co najbardziej ujęło mnie w tych perfumach, to połączenie korzenia arcydzięgla z irysem. Zapach jest bardzo ziemisty, pudrowy. Zadziorności w jego przypadku dodaje różowy pieprz i kwiat pomarańczy. Jest w nim taka przyjemnie pikantna słodycz. W bazie wyczuwam czyściutkie piżmo i ambroxan, do których przytulona jest miękka, kobieca kwiatowość. 312 Saint-Honoré to zapach niezwykle wdzięczny i subtelny. W pewnym sensie jest jak połączenie Not a Perfume i Fleur de Peau. Moja skóra, ale trochę lepsza to taka, na której ociągają się piżmo, bujne irysy oraz ambroxan.

Ostatnio zapachy your skin but better budzą ogromne zainteresowanie i sama też uległam temu trendowi. W perfumach szukam przede wszystkim komfortu. Zapachy, które były blisko wejścia do zestawienia to: Iris Palladium od Les Eaux Primordiales, Gypsy Water od Byredo oraz Candy Kiss marki Prada. Może o nich przy kolejnej okazji. Jeśli sobie zażyczycie, to możemy potraktować ten wpis jako początek nowego cyklu artykułów. 🙂

Jakie są Wasze ulubione zapachy kojarzące się w poczuciem komfortu?

Tagi: , , , ,

Podobne wpisy