Chanel – Comète | recenzja perfum
Dawno żaden pudrowiec tak mnie nie oczarował. I chociaż wiem, że Chanel ma w ofercie wiele pudrowych zapachów, to one często odstają ode mnie, nie odnajduję się w nich. Może jeszcze do nich nie dorosłam. Comète to nieco inne podejście do tego tematu.
Comète to woń bardzo współczesna, wesoła, prawie wibrująca. I nie chodzi tutaj o cytrusy czy przyprawy, ale o piękne aldehydy. Ach, jak wspaniale widzieć Chanel w tak dobrej formie. Aldehydy z heliotropiną i irysem mogłyby przytłoczyć. Tutaj nie ma o tym mowy.
Chanel Comète to oda do nowoczesnego irysa, który swoją pudrowość łaczy z miękimi płatkami kwiatu wiśni, pokrywa się heliotropową pierzynką. Puder jest miękki, sypki. Odciskam na nim ślad palcami, ale on zaraz wraca do stanu idealnego, jakby był nietknięty. Świeżość i czystość wybijają się z tej kompozycji. Nie znaczy to jednak, że aldehydy przejmują władzę. Są subtelne, krystaliczne i lekkie jak obłoczki.
Największym zaskoczeniem była dla mnie nuta kwiatu wiśni. Zwykle w perfumach drażni mnie, gdy wpada w mydlany ton. Preferuję, gdy nie pachnie sucho, ale raczej miękko i prawie mlecznie. W Comète kwiat wiśni oddaje woń słodkawą i zdecydowanie pudrową. Panuje nad irysem, aby nie stał się zbyt ziemisty i chłodny.
To właśnie dlatego Comète odbieram jako zapach słoneczny, ciepły. I w sumie nic złego by nie było w lekkim chłodzie i ziemistości, jeśli myślimy o perspektywie ubierania się w zapach ciepłym latem. Tylko, że historia zdystansowanego i zimnego irysa została przez Chanel opowiedziana już wiele razy. Tak, patrzę w stronę No. 19 i jego wielu wariantów. Comète to ta cieplejsza, młodzieńcza interpretacja irysa.
Poprzedni zapach, który dołączył do Les Exclusif – Le Lion – zachwycił mnie (czy powinnam o nim napisać?) i w mojej kolekcji ma szczególne miejsce. Rozbroił moje cyniczne serce swoją bezpośredniością i odwagą. Zapach głośny, barokowy, niczym most pomiędzy Shalimar a Coromandel. Labdanum doprowadzone do perfekcji.
Po cichu liczyłam, że i w przypadku Comète będzie dobrze. Jest bardzo dobrze. Butikowa kolekcja Chanel miewa się wspaniale. Comete jest w niej gdzieś niedaleko Beige, ale zdecydowanie bardziej wpisuje się w DNA marki. Aldehydy i irys w tym wydaniu łączą klasyczny sznyt marki z zapotrzebowaniem rynku na lżejsze, przyjemne zapachy kwiatowe. Polecam Wam testy.