Etat Libre d’Orange – The Ghost In The Shell | recenzja perfum
Ciągnie Was do olfaktorycznych dziwaków? Mnie nie. Zwykle, kiedy słysze o perfumach futurystycznych, o nutach gryzących się nawzajem nie przejawiam entuzjazmu. Koleżanka obiecywała mi spotkanie cyborga z namydloną, ludzką skórą. Przerażona zaryzykowałam.
Nie taki cyborg straszny
Ten cyborg się pojawił. Zabrał sobie kostkę mydła i niesfornie nim operuje. Mechanicznymi ruchami próbuje nim żonglować. Pachnie to z lekka wodniście, metalicznie. Cytrusowo i mechanicznie. Wodne nuty i yuzu łączą się z mydlanymi bańkami. A wszystko to w bardzo surowy sposób. Do czasu.
Człowiek na horyzoncie
Zza rogu wygląda na cyborga ludzka skóra. Umyta, miękka, wypielęgnowana. Pachnąca jaśminem zanurzonym w mleku. Mechanika łączy się z ludzkim pierwiastkiem. Zaskakująco dobrze i harmonijnie te nuty przeplatają się ze sobą. Ludzka istota lekko i radośnie wyskakuje spod prysznica i zabiera cyborgowi mydło.
Cała ta czystość robi się wygładzona, przystępna. Pierwsze nuty, które budziły we mnie niepokój znikają. Nie taki cyborg straszny. The Ghost In The Shell okazuje się zapachem bardzo mi bliskim, momentami bardzo prostym i przyjemnym.
Żywotność cyborga
Etat Libre d’Orange przy okazji tych perfum oferuje całkiem dobrą projekcję. To zapach z kategorii świeżak, który jest mocno zauważalny dla otoczenia. Jego trwałość w moim przypadku to około 5-6 godzin, co jest całkiem obiecujące dla woni z tej familii.
Zastanawiam się tylko, jaka jet szansa, że będe po te perfumy sięgała. Zwykle unikam kompozycji z trudnym „początkiem”. Życie jest zbyt krótkie, aby przeczekiwać nuty głowy. Tutaj nie ukrywam, że futurystyczny początek nie należy do moich ulubionych. Jeśli jednak lubicie takie historie, to zapach jest pod tym względem wyśmienity!
Tagi: Etat Libre d'Orange, Nisza, Recenzje