Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Givenchy – Ange ou Demon Le Secret Elixir

Ostatnio w moje ręce wpadła próbka perfum Ange ou Demon Le Secret Elixir. Nie jestem wielką fanką Le Secret, ale uważam, że nosi się ją niezwykle przyjemnie. Coś lekkiego i niemożliwie dającego się lubić. Wersja Elixir spodobała mi się nawet bardziej, dlatego postanowiłam Wam o niej wspomnieć.

Elixir to przede wszystkim świeżość słodkiej, chłodnej herbaty doprawionej cytryną. Lekkiej gorzkości dodaje zachowawczo charakterne neroli. Wyobraźcie sobie popijanie schłodzonej herbaty w basenie, podczas egzotycznych wakacji… Ten zapach ma w sobie coś bardzo… relaksującego.
A przy tym, jest to zapach wakacyjny, świeży, ale bardzo elegancki. Do tego basenu nie wejdziecie bez porządnego bikini.

W drugim akcie herbata nabiera słodyczy, na cytrynce osiada cukier, który idealnie się na niej rozpuszcza. Pojawia się bardzo delikatny, kuszący jaśmin. Gdyby był trochę silniejszy, to pomyślałabym, że wyskoczył z Alien Sunessence EDT Legere (miałam kiedyś butelkę, ale poszła w świat). Givenchy podaje nam chłodną jaśminową herbatę z cytryną i cukrem. Bardzo mi smakuje, poproszę dokładkę! Zapach nie jest skomplikowany, łapie za nos swoją prostotą i świeżością. Po perfumach z Elixir w nazwie spodziewałam się czegoś mroczniejszego, bardziej zawiesistego. Muszę jednak przyznać, że to co otrzymałam również bardzo mi się spodobało.

Poza jaśminem mamy tutaj nieśmiałe pląsy kremowego frangipani i kwiatu pomarańczy. Na mojej skórze są bardzo słodkie, ale bez przesady. Momentami przypominają mi o Black XS L’Exces od Paco Rabanne, które uwielbiam. W bazie Elixiru wyczuwam bardzo niewyraźnie wanilię i piżmo, z cieniem cedru. Ten kuzyn Le Secret bardzo szybko znika z mojej skóry, po 6 godzinach nie ma po nim śladu. Oczekiwałam, że Elixir wsiąknie w moją skórę i pozostanie na niej trochę dłużej. Jest dość ulotny, ale wybaczam mu to.

Coś, czego nie mogę Givenchy wybaczyć, to na pewno nazwa tych perfum. Czy nie mogli dołożyć jeszcze kilku słów? Nie wydaje się Wam, że jeszcze brakuje w niej zdania złożonego?
Wiele mnie kosztowało, by nie rozpocząć tej recenzji właśnie od tego komentarza. Przy kolejnym flankerze Ange ou Demon moja cierpliwość może się skończyć. Temu najnowszemu (Le Parfum) darowałam, bo pachnie bosko.

foto via designscene.net

* post sponsorowany

Tagi: ,

Podobne wpisy