Amouage – Figment
Długo się zbierałam do opisania tego zapachu. Okazuje się, że Figment to rzeczywiście piękny wymysł, wytwór płodnej wyobraźni.
Wyobraźcie sobie piękny wielki bukiet białych kwiatów. Miękkich w dotyku, w kolorze mleka i o słodkiej odurzającej woni. Najpierw czuję zielone liście. A może łodygę lilii. Soczysty zapach zieleni całkowicie pochłania moje myśli, a za tym obrazkiem stoi szklanka mleka. Zapach wdzięcznie tuli się do skóry.
Po chwili na skórze pojawia się również pieprz (ponoć syczuański!), który zaostrza tylko apetyt na więcej bieli. To lilia pachnie tym pieprzem. Nosi tiulową spódnicę, a w oczkach tiulu osiadły zmielone ziarenka pieprzu. A ona kręci się i roztacza go naokoło siebie… Pięknie i szlachetnie to pachnie, i robi się nieco trudniej. Sądzę, że osoby bez wysokiej tolerancji dla białych kwiatów właśnie na tym przystanku wysiądą.
Ja zostaję i czekam, co wydarzy się dalej. Pieprz opada, lilie się wyciszają, by zaraz potulnie położyć się na dnie wiklinowego kosza. A już za chwilkę wskakują do niego mleczne gardenie i tuberozy – młode i zalotne (jak z Bubblegum Chic). Zapach mleka i infantylny aromat gumy do żucia zaskakująco dobrze się razem komponują.
I tak można siedzieć w tym koszyku pełnym zabójczo charakternych kwiatów, żując gumę, popijając mlekiem. Mnie to odpowiada, bo zapach ten pomimo typowo klasycznie „ostentacyjnych kwiatów jest całkiem nowoczesny. Modne słodkie akordy sprawiają, że w tym zapachu czuję się lekko jak w koronkowej halce, a nie w napompowanej sukni balowej z tafty (Amarige).
Zauważyłam, że Amouage idzie ostatnio w moją stronę. Lilac Love (bez z czekoladą), Sunshine (porzeczkowa wanilia z migdałami) i Figment mogłyby spokojnie zasilić moją kolekcję.
Koniecznie wypróbujcie Figment Woman i dajcie mi znać, co o nich myślicie. Ja jestem zauroczona!
Tagi: Amouage, Nisza, Recenzje książek