Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Perfumy Ariany Grande do tej pory nie były dla mnie intrygujące. Zapachy przed Cloud były nudne. Pachniały jak ogrzewany kotlet z celebryckiej kuchni – słabe klony Fantasy by Britney Spears. Cloud zbierał pozytywne recenzje wśród perfumoholików i to właśnie mnie zaciekawiło, bo przecież chwalenie perfum piosenkarek to rzecz egzotyczna w perfumowym światku.

Wiele osób zwraca uwagę na podobieństwo do niszowego cuda – Baccarat Rouge 540 marki Maison Francis Kurkdjian. Baccarat to drzewno – aromatyczny eliksir, który w zaskakujący sposób jest perfumami nieco słodkimi – w możliwie najbardziej wyrafinowany sposób. Droga guma balonowa na drewnie. I przepych.

A jak się do tego ma Cloud?

.

Początkowo rzeczywiście można się dać oszukać, bo Cloud pachnie jak słabsza wersja Baccarat, ale już po pięciu minutach na wierzch wybija się płaska i nudna nutka zakurzonego cukru. W dalszym ciągu jest to coś nowego jak na zapachy gwiazd, ale nie ma efektu wow. Nie sądzę, że można się zachwycać rozwojem kompozycji na skórze. Ja dostrzegam dwie fazy.

1 – piżmo z lawendą i nuty drzewne na przedzie

2 – rozpływająca się bita śmietana i wiórki kokosa, niezbyt wiarygodne piżmo i kurz

Nie mogę wiele o tym zapachu powiedzieć, bo on nie opowiada historii. Tak sobie leży na skórze, szybko znika.

.

Wącham sobie nadgarstek i stwierdzam, że nie jest wcale ta Ariana taka zła i na pewno jest to najciekawsza premiera zapachowa na półce celebryckiej. Nie jest to niestety nic, co trzeba koniecznie nabyć, zdecydowanie lepiej odłożyć na Baccarat, bo tutaj to podobieństwo jest rzeczywiście … krótkotrwałe i nie przekonuje mnie wystarczająco.

Słodycz – nieco mleczna, nieco sztuczna i jakaś taka zza drzewa. To może się podobać. W mojej kolekcji jednak miejsca nie zagrzeje. Mam momenty, kiedy Cloud do mnie przemawia, ale muszę aplikować je ponownie co 3 godziny (bo zupełnie nie trzyma się mojej skóry!!!) i to mi przeszkadza.

A co Wy myślicie o tych perfumach? Macie doświadczenia z perfumami Ariany Grande?

Tagi: Ariana Grande, Recenzje, Strefa Gwiazd