Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Tom Ford – Bitter Peach

Tom_Ford_Bitter_peach_edpholiczka

Bitter Peach to perfumy, które przy pierwszym podejściu zawróciły mi w głowie. Poprzednie owocowe pachnidło Forda – Lost Cherry – jest dla mnie absolutnym hitem i sięgam po nie ostatnio bardzo często. Jednak nie od razu byłam przekonana. W przypadku brzoskwiniowych perfum od razu wiedziałam, że to będzie miłość. Tom Ford wymalował te brzoskwinie na tle paczuli i koniaku. Nie jest to zwykły owocowy twór, a smaczny kąsek.

Bitter Peach otwiera się soczystymi – idealnie dojrzałymi – brzoskwiniami, które wręcz obezwładniają. Okazuje się, że podbite są sokiem z czerwonej pomarańczy, który wzmacnia słodycz brzoskwini i dodaje upragnionej dla równowagi cierpkości. Zapach wypełnia przestrzeń, nie da się go nie zauważyć. I to wcale nie przez swoją soczystość, ale przez swój ciekawy charakterek. Bo mogłoby się wydawać, że to brzoskwinie będą tutaj głównym graczem. W przypadku Lost Cherry dominującą nutą były migdały. W Bitter Peach rządzi paczula.

Bitter Peach momentami zdaje się mrugać okiem w stronę Angel Eau de Parfum. Lekki ukłon dla klasyka jest zawsze mile widziany! Brzoskwinia jest głośna, soczysta i pełna energii. Przez pierwsze 30 minut można podziwiać jej żywotność i dynamikę. Dzięki paczuli zapach jest zadziorny i pewnie też dlatego znajdą się osoby, które będą nim zniesmaczone. Ta właśnie pikanteria wynikająca z połączenia dominującej paczuli, kardamonu, czerwonej pomarańczy i brzoskwini to dla mnie sztuka.

Momentami wracam do wspomnienia perfum Gucci Rush – coś podobnego do niego znajduję w Bitter Peach. Ten lepki POP, pewnego rodzaju impertynencja. Bitter Peach (podobnie jak Rush) to atencjuszka. Ale potem jej oblicze łagodnieje. Bo w serduszku naszej bohaterki tak naprawdę jest całkiem słodko. Davana wzmacnia owocowy akord, jaśmin dopełnia swoim urokiem ten odurzający zapach. Na scenę wchodzą urokliwi aktorzy – rum, koniak, wanilia. Gdzieś za nimi czuję benzoes, wetywerię, kaszmeran i labdabum. Wszyscy Ci aktorzy ewidentnie nie grają ze sobą pierwszy raz, bo idealnie blendują się w jeden obraz.

Miękkie i ciepłe nuty alkoholowe idealnie pochłaniają paczulę i brzoskwinię. Wanilia wysładza zapach, benzoes sprawia, że jest miękka i potulna. Bitter Peach to uczta dla miłośników zapachów owocowych, pod warunkiem, że nie ma się nic przeciwko paczuli. Jestem tymi perfumami oczarowana i choć o wiele bardziej preferuję ich otwarcie (jaskrawe owoce i drapiącą po nosie paczulę), to przyjemnie trwa mi się w tym zapachu dalej.

Na mojej skórze utrzymuje się przez około 7 godzin, a jego projekcję oceniam na średnią. Początkowo jest mocno wyczuwalny i polaryzujący. W momencie przeskoczenia w słodkie, rumowe tony staje się bliskoskórny i zdecydowanie bardziej przyjazny. Dla mnie pachnie jak zapach imprezowy, raczej nie wybrałabym go do pracy, albo na kolację z teściem. Ale niech każdy zadecyduje sobie o tym sam. 😉

Serdecznie polecam!

Co myślicie o perfumach Bitter Peach?

Tagi: ,

Podobne wpisy