Do tej pory nie miałam odwagi recenzować jabłuszek DKNY. Wiele osób je uwielbia, ja raczej ich unikałam. Nigdy nie rozumiałam zachwytu nad tymi zapachami. Testowałam już wiele wersji i szczerze – pogubiłam się już w tych flankerach. Jednak na potrzeby tej recenzji uporządkowałam swoją wiedzę o DKNY Be Delicious i myślę, że jestem w stanie ocenić najnowszego flankera, jakim jest eau so Intense.
Nuty zapachowe:
Nuta głowy: zielone jabłko, grejpfut, magnolia
Nuta serca: róża, tuberoza, konwalia, fiołek
Nuta bazy: biała ambra, nuty drzewne, drzewo sandałowe.
So intense zaczyna się bardzo świeżo – niemal identycznie jak wersja podstawowa, z 2004 roku. Kwaśne zielone jabłko z kwiatową otoczką. Uważam, że tutaj wejście jest lepsze. O wiele bardziej wyraźne. Jabłka nie są słodkie, są naprawdę kwaśne. Wyczuwam tutaj nawet coś słonego, co przypomina skórkę z ogórka. Już tutaj mogę powiedzieć, że jest dobrze. Potem jest lepiej.
Magnolia, którą co prawda czuć od razu, pięknie się rozwija przez pierwsze dwie godziny. Chciałaby być bardziej intensywna i przytłaczająca. Na szczęście jest grejpfrut, który ją ładnie tonuje i nadaje świeży aromat. Wspaniała mieszanka!
Co dzieje się potem? Nie dużo. Be Delicious eau so intense nie zmienia się, nie rozwija. Na mojej skórze utrzymał się ok. 6 godzin. Ostatnia godzina była rzeczywiście czymś innym. Odczuwalne było drzewo sandałowe tańcujące z tuberozą. Po jabłku i magnolii nie było już śladu.
Nie wierzę, że to moje słowa, ale – oceniam
Be Delicious eau so intense dobrze. Jest intensywny, ale wciąż taki jak Be Delicious z 2004r. Moje oczekiwania były naprawdę niskie, a zostałam zaskoczona bardzo pozytywnie. Być może przez te zaniżone oczekiwania oceniam w ten sposób. Może nie będę już tak bardzo omijać Be Delicious w perfumeriach.
Polecam osobom, które lubią świeże, owocowo – kwiatowe zapachy i fankom całego jabłkowego gangu Donny Karan. Nie jest to może pachnidło oryginalne, ale całkiem przyjemne. Nikt tym zapachem nie wyróżni się z tłumu, bo jest zbyt popularny, ale na pewno będzie miły dla otoczenia. Na pewno spodoba się młodzieży, przyda się na wakacjach. Może komuś poprawi humor. Ale na pewno nikogo nie zszokuje i nie powali na kolana.
Tagi: DKNY, Donna Karan, Recenzje