Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Tom Ford – Lost Cherry

Tom_Ford_Lost_Cherry_edpholiczka

Tom Ford i jego kreacje zawsze budzą wśród perfumoholików wielkie dyskusje i niepohamowane emocje. Premiera Lost Cherry była (w mojej ocenie) wyjątkowym zamieszaniem. Zapach pojawił się w sprzedaży z końcem 2018 roku. Wszyscy o nim rozmawiali, a ja jakoś tak wtedy nie byłam zainteresowana. Przeczekałam szum, a dokładniej odczekałam 2 lata i podeszłam do testera Lost Cherry w Douglasie. Przyznam, że nigdy nie miałam takiego problemu ze znalezieniem testera, w którym pływają perfumy! Kilka razy chciałam zobaczyć, o co wszystkim chodzi z Tą Wiśnią. Testery milczały, a ja słyszałam, że nowy dopiero jedzie do perfumerii. Tym bardziej chciałam zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi.

Pierwsze wrażenia

Kiedy wreszcie udało mi się wreszcie dorwać do flakonu, to przez głowę przeleciały mi różne skojarzenia – wiśnie, czereśnie, wiśniowe cukierki, wiśniowy dżem, wiśniowy likier… Zakręciło mi się w głowie i… Wróciłam do domu i zamówiłam Lost Cherry. Jeśli czytacie mnie od dawna, to doskonale wiecie, że nie lekceważę sobie nostalgii. 😉 Jeśli coś skojarzy mi się z dzieciństwem, to zapewne zostanie ze mną na dłużej. I właśnie w Lost Cherry czuję cukierki z wiśniowym nadzieniem, którymi zajadałam się w dzieciństwie. To było silniejsze ode mnie.

Uproszczona anatomia wiśni

Zapach jest początkowo agresywnie wiśniowy – mam wrażenie, że specjalnie ta wiśnia została przerysowana, bo nie sposób nie mieć jakiejś reakcji na ten zapach. Wyrazista, mięsista wiśnia, polana likierem, obok leży jakiś pyszny biszkopt… Wrażenia są przednie!

Lost Cherry szybko przechodzi w bardziej „odprężony”, spokojny ton. Wyczuwam tonkę i gorzkie migdały, które idealnie blendują się w wiśniową mozaikę. Od tej pory zapach nie jest już szczególnie mocno wyczuwalny i tuli się bliżej skóry. Nastrój kompozycji dość drastycznie się zmienia – od rozwrzeszczanych wiśni, wirujących w szklance alkoholu, do wiśni zgaszonych przez migdały i tonkę. W bazie tych perfum jest jeszcze bardziej cicho i jeśli się nie ma odsłoniętej skóry (na której spoczywa sobie Cherry), to można wcale jej nie zauważyć. Lost Cherry to wyczesane, bardzo subtelne nuty wetywerii, wanilii i benzoesu.

Lost Cherry uważam za piękny zapach, ale nie jest wart swojej wysokiej ceny. Udało kupić mi się go ze zniżką i z nagromadzonymi kartami podarunkowymi. Nie żałuję tego zakupu. Rozumiem jednak, że jeśli ktoś te perfumy kupi, nie będzie szczęśliwy, ze względu na trwałość zapachu. W dni, kiedy nie przykrywam skóry grubym swetrem perfumy wyczuwam przez około 6 godzin. Są bliskoskórne, ale jednak obecne. Jeśli nie aplikuję ich zbyt obficie, a potem narzucę gruby sweterek, to on mi te perfumy pochłonie.

Lost Cherry to wiśnia niezwykle piękna, jedna z piękniejszych jakie miałam możliwość testować. Dlatego też cieszę się, że mam je w kolekcji. Dodatkowym atutem jest piękny flakon – tak miło się po niego sięga! Nazwa nie budzi we mnie większych emocji. Możemy domyślić się, że Lost Cherry nawiązuje to utraty dziewictwa… Whatever, Tom Ford! Liczą się zapachy, które wywołują emocje i ten taki właśnie jest. Z resztą wszystkie perfumy Toma Forda nie są mi obojętne, szczególnie ostatnio.

Polecam testy!

A co Wy myślicie o Lost Cherry?

Tagi: ,

Podobne wpisy