Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Lato z paczulą. Ulubieńcy

Gdyby ufać wszystkim specom od zapachowego marketingu, to można by żyć w przekonaniu, że każdy z nas spędza ciepłe pory roku w towarzystwie lekkich perfum. Cytrusowych. Dozwolone są subtelne kwiaty (oby nie za bardzo mocne!), nuty wodne i owocowe sorbety kolońskie.

Moje lato wygląda inaczej. Oczywiście mam kilka lekkich zapachów, po które sięgam, kiedy noszenie perfum ogólnie nie ma sensu (zapachy ulatują z rozgrzanej skóry albo pachną jak karykatury). Bardzo cenię sobie Jo Malone London Lime Basil & Mandarin albo Blackberry & Bay, ostatnio nadużywałam też Chanel Deauville.

Moje serce bije jednak dla zapachów słodszych, przyprawowych i raczej intensywnych. Na całe szczęście sweterkowe słodkości nie kuszą mnie wakacyjną porą, z czego pewnie cieszą się moi bliscy. Swoją potrzebę noszenia czegoś mocniejszego mogę zaspokoić dzięki perfumom z dominującą nutą paczuli. Mam tutaj kilku ulubieńców: sucha paczula w wykonaniu Chanel, chłodna od Mugler albo zwyczajnie Patchouli Reminiscence.

Paczula ma w sobie jakiś mrok i tajemnicę. A że wakacje często są czasem resetu i czegoś co nazywam „leczeniem duszy”, to właśnie otulić się w coś trudnego, tajemniczego wydaje mi się najbardziej kuszące. Nie grozi mi siedzenie na słońcu, opalanie pyszczka. Najchętniej zaszyłabym się w cieniu, z jakimś paczulowcem.

Bardzo imponuje mi Coromandel. Poznajemy się lepiej, na razie solo. Kusi mnie jednak połączenie go z Dark Extacy, które jest aż za bardzo czekoladowe. Być może jesienią pokuszę się o takie połączenie. Może Coromandel nabierze bardziej łagodnego tonu, a Dark Extacy nie będzie aż tak oczywiste. Teraz zachwycam się chłodnym, umiarkowanie ziemistym zapachem Coromandel i nic bym w nim nie zmieniła. Kolejna paczula od Chanel, która niebezpiecznie przyspiesza pracę mojego serca to
Coco Mademoiselle Intense. Jednak do tego zapachu muszę być raczej „zrobiona”, inaczej jakoś koślawo leży na skórze, czuję dyskomfort.

Uwielbiam klasycznego Angel Eau de Parfum i łączę go z wariantem Angel Eau Croisière. Kiedy jednak już znudzi mi się mango, zostawiam sobie tylko wersję podstawową. I tak sobie razem milczymy.

Królową paczulą w mojej kolekcji jest Reminiscence Patchouli. Jest bardzo dosłowna, ciemna, gęsta i piwniczna. Oferuje do tego lekką słodycz fasoli tonki i drzewną bazę. Uwielbiam te perfumy, dla mnie są definicją wytrawności (w stronę paczuli spoglądając). Nie sięgam po nie poza latem, co może wydać się komuś dziwne. Mnie się to sprawdza. 🙂

A jaka nuta zapachowa zdominowała lato u Was?

Tagi: , ,

Podobne wpisy