Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Frederic Malle – Synthetic Jungle | recenzja perfum

Frederic_malle_synthetic_jungle

Zastanawialiście się kiedyś, jakie olfaktoryczne doznania towarzyszą wgryzieniu się w piękny, zielony liść? Czasami rośliny wyglądają tak ujmująco, tak soczyście, że aż chciałoby się poznać je bliżej. Dzięki współczesnemu perfumiarstwu nie musimy się nad tym zastanawiać, ani posuwać do podgryzania pięknych okazów. W 2021 roku Frederic Malle dodał do swojej kolekcji Synthetic Jungle. Skomponowany przez Anne Flipo jaskrawy, botaniczny zapach, którego nie sposób zapomnieć. Czy jest wart uwagi?

Ugryź zieleń

Zacznijmy od tego, że Synthetic Jungle pachnie dosłownie tak, jak obiecuje nazwa. Dżungla jest olbrzymia, jej woń wypełnia nozdrza, czuć w niej syntetyczną roślinność. Jest w tych perfumach tak dużo galbanum i bazylii, że ta żywiczno-ziołowa nuta obezwładnia każdego, kto nie jest zahartowany w perfumach zielonych. Pojawia się czarna porzeczka wraz z aromatycznymi liśćmi – i wcale nie można liczyć na przełamanie kompozycji owocowym dodatkiem. Porzeczka macha na powitanie, stapiając się z zielonym krajobrazem.

Serce dżungli

W sercu Synthetic Jungle pojawia się hiacynt w asyście konwalii, podkręcone zostały ich zielone, niemal siarczyste niuanse. Zieleń bucha w twarz, ale zachowuje chłodny dystans, wpychając nas w roślinną otchłań. Z konwalii wyskakuje na przód jej olbrzymi liść, który rośnie do monstrualnych rozmiarów – czuję się trochę, jakbym była w olfaktorycznej wersji Alicji w Krainie Czarów. Hiacynt powąchany ze zbyt bliskiej odległości potrafi przyprawić o zawroty głowy, niemal jakby był trujący. Tutaj, bez zbliżania się do kwiatu, możemy doświadczyć go w pełnej okazałości. Jego woń wypełnia moje żyły, jest wszędzie.

Wszystkie te mocne doznania mają drapieżne, agresywne podszycie. Siedzą na mchu dębowym i paczuli, co sprawia, że upadając po hiacyntowym nokaucie, możemy uderzyć nosem w glebę i poczuć ją w 100 procentach. Nosząc Synthetic Jungle, czasami mam wrażenie, że czuję woń odpalanego papierosa, i za tym aspektem tego pachnidła nie zatęsknię. Przedawkowanie galbanum oraz hiacynta łączy się w coś o wiele silniejszego niż moja wytrzymałość.

Nosiłam te perfumy przez kilka dni w ramach eksperymentu. Byłam nimi zachwycona, a w upalne dni pachniały tak pięknie i niepowtarzalnie, że nie mogłam się od nich oderwać. Po pewnym czasie stwierdziłam, że to nie jest moje zapachowe DNA, w tych perfumach nie ma nawet cząstki mnie. Jednak pomimo tego, że znalazłam w nich też nuty niemalże odpychające, to chętnie wrócę do nich za rok!

Jeśli lubicie zielone nuty w perfumach, to nie wyobrażam sobie, żebyście nie dali szansy Synthetic Jungle. Koniecznie przetestujcie!

Tagi: , ,

Podobne wpisy