Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Dolce & Gabbana – Devotion | recenzja perfum

Dolce_Gabbana_Devotion_recenzja_perfum_edpoliczka

Dobry gourmand nigdy nie „smakuje” lepiej niż zimą, przy niskiej temperaturze i ze śniegiem za oknem. Dolce & Gabbana serwuje nam przepysznego waniliowca doprawionego skórką z cytryny. Za tym smakowitym kąskiem stoi legendarny perfumiarz – Olivier Cresp, twórca legendarnych bestsellerów, takich jak Angel od Thierrego Muglera, Light Blue od Dolce & Gabbana, Amour od Kenzo. Nie bez powodu mówi się o nim, że jest ojcem rodziny gourmand. To przecież Angel namieszał w trendach tak skutecznie, że do tej pory serwuje się nam paczulę w asyście słodkich nut. I nie wygląda na to, żebyśmy mieli tego dość.

Słoneczna słodycz

Po pierwszym psiknięciu na skórę czuję lekkie obezwładnienie zmysłów. Dzieje się tu dużo i dzieje się szybko. Wyobrażam sobie piękną ceramiczną miskę, do której ktoś wrzucił zasuszoną skórkę z cytryny i posypał ją cukrem. Do tego słodkiego już towarzystwa dołącza bardzo słoneczna, nieco wysuszona, ale energiczna wanilia. Potrafi obezwładnić, choć raczej tylko na chwilę. Jest dość dosłowna i intensywna, ale ma wyznaczone granice. Czuję tam obecność sproszkowanego kwiatu pomarańczy – jakby przerobionego na cukier. To znany nam już, bardzo popularny zresztą, manewr chociażby z Oriana od Parfums de Marly czy Perdizione od Nobile 1942. Powinnam pewnie wymienić zapach, od którego wszystko się zaczęło, czyli Love, don’t be shy od Kilian, ale tam kwiat pomarańczy jest nasączony cukrem i wilgotny.

Bożonarodzeniowa inspiracja

Olivier Cresp, promując ten zapach, opowiadał o swojej inspiracji babką Panettone, czyli przysmakiem, który pochodzi z Mediolanu i jest tradycyjnie spożywany w okresie bożonarodzeniowym. Babka ma bardzo charakterystyczny kształt kopuły, a jej słodkie, drożdżowe ciasto kryje w sobie kawałki pomarańczy oraz bakalie. Przyznam, że tutaj byłam nieco zaskoczona. W moim odczuciu Devotion jest zbyt słoneczny, radosny, aby kojarzyć się z Panettone czy Bożym Narodzeniem. Bardziej wyobrażam sobie tartę cytrynową serwowaną w mediolańskiej kawiarni w środku upalnego lata. Dlatego świat perfum tak bardzo mnie fascynuje – często autor miał na myśli coś zupełnie innego niż to, co ja odebrałam, ale to wcale nie psuje zabawy. Budzi ciekawość.

Podobieństwa i różnice

Zapach jest bardzo podobny do Akro Bake – a więc zapachu, który Cresp wykreował dla swojej własnej marki. W Bake czuję nieco bardziej zapach surowego ciasta, jeszcze przed upieczeniem. Jest tam efekt chłodu okraszonego kryształkami cukru – niemal automatycznie przeniesie do czasów dzieciństwa każdego, kto marzył o wylizaniu łyżki ze słodkim, surowym ciastem. Podobnym zapachem do Devotion jest również Lemon Tart od Theodoros Kalotinis. Słyszałam o porównaniach do Lira od Xerjoff. Dla mnie Lira jest bardzo agresywna i jaskrawa – sok z czerwonej pomarańczy wręcz tryska i pachnie tak, jakby za bardzo próbował mnie przekonać o swojej autentyczności.

Podsumowanie

Devotion to słoneczny zapach tarty cytrynowej. Jest pełen cukru i (zadziwiająco) energii. Nie sposób się nie uśmiechnąć, pachnąc tak dosłownym gourmandem. Jest raczej jednostajny, prostolinijny. Nie przechodzi zmian, nie zaskakuje. Na skórze utrzymuje się przez solidne 7 godzin, przyciąga zainteresowanie i komplementy. Spotykam się z opiniami, a właściwie zarzutami, że Devotion to nic nowego, że to już było. Owszem, ten zapach nie odkrywa nowych terytoriów olfaktorycznych, ale kto powiedział, że musi? Devotion to świetne, realistyczne uchwycenie namacalnej słodyczy. Te perfumy pachną tak, jak tarta smakuje. Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi. Czasami nie trzeba wymyślać fikuśnych nowinek, ale solidnie i rzetelnie odrobić zadanie domowe, dbając o dobrą jakość. To właśnie funduje nam Dolce & Gabbana i ja nie narzekam. Flakon pustoszeje w zastraszającym tempie.

Czy testowaliście już Devotion?

Tagi: ,

Podobne wpisy