Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Penhaligon’s – The Omniscient Mr Thompson | recenzja perfum

pengaligons_the_omniscient_mr_thompson_edpholiczka

Brytyjska marka Penhaligon’s oferuje nowy zapach z linii Portraits – The Omniscient Mr Thompson. Tytułowy Pan Thompson to lokaj. Bardzo dobrze zna najskrytsze sekrety arystokratów, którym służy, ale można liczyć na to, że będzie ich pieczołowicie strzec. Jest profesjonalistą w swoim fachu i nie pozwala sobie na spoufalanie się. Nigdy nie podnosi głosu. Nie zwraca na siebie uwagi. To słoń, który potrafi się bezszelestnie przemieszczać. Zawsze jest, by pomóc w tych mniej i bardziej ważnych sprawach.

Chwilę po zaaplikowaniu na skórę perfum The Omniscient Mr Thompson w mojej głowie zaczęła wybrzmiewać melodia Tańca Cukrowej Wróżki z Dziadka do Orzechów. Z jednej strony lekkość, z drugiej – tajemniczość. Co może mieć wspólnego słoń z wróżką?

W otwarciu tego zapachu wybrzmiewa nieco pikantna woń różowego pieprzu i elemi. Słoń podszyty jest akordem skórzanym – coś mi mówi, że będzie on intensywny, ale subtelny – jak to zwykle bywa z zapachami Penhaligon’s. Mam na myśli to, że bardzo dobry jakościowo akord, który pachnie arcypięknie, nie ma głośności ustawionej na maksimum. Zbliż się, wycisz, zrozum i doceń. To ten typ.

Korzeń irysa pachnie tutaj jak najcenniejszy absolut – wychodzi z niego maślany ton – ten irys to kremowa uczta dla nosa. A skoro już o kuchennych skojarzeniach mowa, to właśnie tutaj pojawia się zapach sezamu. Jest delikatnie uprażony, ciepły – wtapia się w irysowe masełko.

Wspomnienie Cukrowej Wróżki znowu powraca w myślach i już wiem! Dziadek do Orzechów kojarzy się nam z okresem bożonarodzeniowym. Omniscient Mr Thompson również ma w sobie coś z tej aury. On nas przytuli, kiedy na zewnątrz jest chłodno i ciemno, a do rana daleko. Wyobrażam sobie relaksujący wieczór przy kominku. Otulona waniliowym kocykiem zajadam sezamki. Napawam się każdą cenną chwilą i nie wierzę we własne szczęście.

Te perfumy pięknie ozdabiają skórę. W bazie wyczuwam zapach drewna dębowego z wanilią, a do tego wspomnienie o powietrzu, w którym unosi się zapach sezamu. Miękki, słodkawy aromat nie jest głośny. Jak nasz tytułowy lokaj – nie będzie zwracał na siebie szczególnie uwagi. Dostrzegą go ci z najbardziej wyczulonym nosem, bo choć wiele osób będzie wyczuwało przyjemny aromat, to brak uważności nie pozwoli go zlokalizować.

To, co ja uwielbiam w perfumach Penhaligon’s, to sposób, w jaki „wtapiają” się w skórę. Mam wrażenie, że w ciągu dnia mocno mnie otulają, dają uczucie dopieszczenia. Co jakiś czas dochodzi do mnie woń perfum i po prostu szczerze się nad nimi zachwycam. Kiedy po całym dniu dalej wyczuwam je na skórze, to aż żal mi jest się z nimi żegnać. Wiele osób ich nie wyczuje, bo projekcja jest umiarkowana, ale raczej w stronę delikatnej. Trwałość oceniam na około 8 godzin.

Uwielbiam linię Portraits, a Mr Thompson absolutnie mnie w sobie rozkochał. Masełkowaty irys z prażonym sezamem, wanilią, nieco skórzanym tonem jest idealnym pachnidłem, szczególnie na ten chłodny czas. Jeśli lubicie zapach Dior Homme (pierwszą wersję) oraz Dior Homme Parfum, to koniecznie dajcie szansę temu pachnidłu.

Czy lubicie perfumy od Penhaligon’s?

[Perfumy otrzymałam w prezencie od marki bez prośby o publikację. Nie ma to wpływu na moją ocenę zapachu. Opinia należy do mnie].

Tagi: , ,

Podobne wpisy