Znowu wracam do Harajuku Lovers Sunshine Cuties. Od mojej recenzji Music, którą przeczytać możecie
tutaj, do kolekcji dołączyły dwie wody toaletowe
– Baby oraz
Lil’Angel. Zapachy te są całkowicie odmienne, właściwie ciężko je porównać, ale postanowiłam że spróbuję.
Flakon:
Zwycięzcą tej rundy jest zdecydowanie Baby. Nie dość, że jej bikini jest o wiele bardziej urocze, to na dodatek jej włosy są fenomenalne! Są takie wielkie i dość ciekawe w dotyku (można stosować jako masażer 😛 )! Lil’Angel wygląda trochę jakby uciekła z treningu Marine Corps. Jej włosy są zachowawcze, ale opaska dodaje trochę uroku.
Zapach:
Jak już wcześniej wspomniałam, Baby i Lil Angel wiele się od siebie różnią. Lil’Angel to cytrynowe ciasto z lukrem, Baby to zbiór białych kwiatów. Po pierwszych testach nie spodziewałam się, że to powiem, ale zwycięzcą jest Lil’ Angel. Ten zapach jest dowodem na to, że nie ma się co zamykać na różne perfumy, tylko dlatego, że coś podobnego nie przypadło nam do gustu. Wspominałam już wielokrotnie, że nie lubię w perfumach cytryny, przesadzonej słodyczy i wanilii. Hmm. Lil’ Angel posiada wszystkie te składniki i jest świetny! Na początku wydaje się trochę mocny, Lemon Cake – i to w dodatku jeszcze ciepły. Potem jednak ciasto się ochładza i pokryte zostaje lukrem. Mniam! Wtedy można uznać, że ciepłe wejście zapachu się kończy. Dalej dominuje nuta wanilii i cytryny, ale takiej świeżej, a nie sztucznej. Dzięki temu przejściu zapachu, z ciepłego w orzeźwiający, Lil’Angel świetnie sprawdzi się w zimie i w lecie.
Przejdźmy do Baby. Białe kwiatki nie należą do moich ulubionych zestawień z dwóch powodów: 1) ich przesyt powoduje u mnie ból głowy, jak mało co, 2) białe kwiaty są dla mnie zbyt eleganckie, aby otulać się nimi na co dzień. Baby oferuje jaśmin, kwiat słonecznika oraz pomarańczy. Zapach jest ciężki, zdecydowanie bardziej elegancki i zobowiązujący. Kompletnie nie pasuje do nazwy kolekcji – Sunshine Cuties,zupełnie odstaje od plażowego tematu przewodniego. Nie mam do Baby większych zastrzeżeń. Nie boli po nim głowa, nie jest drażniący. Niestety nie wnosi nic nowego, nie jest żadnym ryzykiem. Dlatego wygrywa Lil’Angel.
Trwałość:
Wszystkie Harajuku Lovers są bardzo trwałymi zapachami. Biorąc pod uwagę to, że są wodami toaletowymi, można stwierdzić, że trwałość jest największą zaletą tej kolekcji. Baby utrzymuje się do 6h, Lil’ Angel nieco dłużej. Wygrywa Lil’Angel.
Wrażenie ogólne:
Lil’Angel wygrywa w pojedynku z Baby. Uważam, że flakon Baby jest prześliczny, ale niestety, to nie wystarczyło, aby wygrać. Lil’Angel zaskakuje, jest zapachem odważnym i ciekawym, przywołuje wspomnienia dzieciństwa i posiada coś co może wywołać pozytywne emocje. Dlatego na wakacyjny wyjazd zabrałabym Lil’Angel. Baby zostawiłabym na chłodne, jesienne wieczory.
Tagi: Gwen Stefani, Harajuku Lovers, Recenzje, Strefa Gwiazd