Ktoś nie lubi Twoich perfum? No i co z tego?!
Bardzo dokładnie czytam Wasze maile. Z chęcią przysłuchuję się osobom rozmawiającym o perfumach, szczególnie, jeśli te nie mają pojęcia kim jestem i czym się zajmuję. Czytam perfumowe blogi, różne inne strony, gdzie o perfumach się pisze, dokładnie czytam komentarze… Obserwuję, notuję i wyciągam wnioski.
Często spotykam się z tym, że ktoś krytykuje perfumy noszone przez inne osoby. Tak często mi piszecie, że ktoś Was wyśmiał, że pachniecie Euphorią, a to takie pospolite pachnidło. Ktoś usłyszał, że na ślubie nie powinno się pachnieć perfumami mocniejszymi od zapachu Panny Młodej. Że kupowanie flakonów to głupota, bo przecież są „zamienniki”, o wiele tańsze, a to jest to samo.
I odpisuję Wam, że powinniście nosić perfumy, które kochacie, które wywołują u Was emocje. Wybierajmy perfumy w których świetnie się czujemy. Inni muszą się z naszymi wyborami po prostu pogodzić. I tyle. I co komu do tego, co nosisz? I czemu Euphoria (La Vie est Belle, Si… wstaw to cokolwiek tylko chcesz) niby jest pospolita? Bo każdy tak pachnie? Nie. Takie gadanie to tylko sposób, by wejść pod skórę komuś, kto ceni perfumy i nimi się interesuje, bo to zaboli. To zazdrość zapakowana w ładny papier i dostarczona prosto pod Twój nos.
Co do Panny Młodej – a skądże mam wiedzieć, czym zamierza ona pachnieć w dniu ślubu? Może powinnam o to pytać, gdy ta wręcza mi zaproszenie? Czemuż Shalimar na weselu mógłby kogoś urazić, dlaczego to nietakt? Bo może Pan Młody uwiedziony moją wonią odrzuci narzeczoną i ucieknie ze mną na podróż poślubną? 😉 Żałosna uwaga! Jeśli ktoś nie lubi Twoich perfum, to niech się oddali niezwłocznie zanim zdążysz dodać kolejne psik-psik. Zauważyliście może z jaką otwartością ludzie potrafią komentować cudzy zapach, o ile to woń perfum? Jeśli ktoś się nie myje, to nie wypada (według naszej mentalności narodowej) mu zwrócić uwagi, bo się obrazi. Zaś cudze perfumy to temat, który możemy bez obciachu poruszyć. I nie chodzi mi o to, by zawsze chwalić. Po prostu kiedy już decydujemy się powiedzieć komuś, że jego perfumy nam się nie podobają, to miejmy pewność, że mówimy to bez żadnych podtekstów i złośliwości. Niech taka uwaga ma na celu rozmowę o zapachach, bez żadnej próby urażenia cudzych uczuć.
Zawsze podkreślam, że pachnę dla siebie, nie dla innych.
Nie dla męża, nie dla córki albo koleżanki. Nie przesadzam z aplikacją, a jeśli mi się już zdarzy, to mam w zwyczaju głupio się z tym czuć, choć nie wiem w sumie, dlaczego. Każdy popełnia błędy. Przecież nie jest mi głupio kiedy rozmaże mi się tusz na oku, nie pytam wtedy nikogo, czy mu to nie przeszkadza.
W kwestii zamienników, to oczywiście jest to wszystko ściema i oszustwo, ale do tego nie wracajmy, nie chcę podnosić sobie i Wam ciśnienia.
Niebezpieczne związki…
Moje zamiłowanie do perfum kadzidlanych i paczulowych wzbogaciło moje notatki, i to bardzo. Słyszałam już, że pachnę brzydko, i kto chciałby pachnieć nieładnie. A przecież wszystko jest kwestią gustu! Niektórzy golą sobie głowy na łyso, by wyglądać zadziornie (Britney, anyone?), a ja z buzią nastolatki pachnę sobie Saharą Noir i wolno mi. Będąc ostatnio w jednej z perfumerii sieciowych pokręciłam nosem na White Patchouli. Pani konsultantka stwierdziła, że jestem za młoda, by docenić ten zapach. Oczywiście od razu czułam potrzebę się bronić. A po co? Trzeba było się z tego po prostu śmiać. Nie powinnam się przed nikim tłumaczyć. Może powinnam zapytać, ile lat mi ta Pani daje. Bo jeśli pomyślała, że mam 17 lat, to w sumie miała prawo tak pomyśleć. Już niekoniecznie mówić to na głos, ale dajmy sobie z tym spokój.
Lubicie pachnieć niestandardowo, albo rozkochujecie się w najpopularniejszych na rynku zapachach? Wspaniale! Jest wiele dróg i każda jest właściwa.
Jeśli ktoś chce spędzać ze mną czas i mu na tym zależy, to musi się przyzwyczaić, że pachnę często dziwacznie. Takie hobby, taki zawód. Jeśli komuś zapach przeszkadza tak bardzo, to nie przetrwa znajomości ze mną. A przyznać muszę, że wcale nie wybieram jakichś mrocznych czy szalonych kompozycji zbyt często. To jeszcze nie ten level, jeszcze nie teraz. Niezadowolenie nie jest jednak spowodowane moimi niszowymi wyborami. Bo te same osoby będą narzekały, jeśli wybiorę perfumy, które są uznawane za ładne, bezpieczne i mainstreamowe. Jeśli ktoś chce narzekać, to każdy powód będzie dobry. Nie zadowolimy wszystkich i nie powinniśmy nigdy próbować, bo to nie o to chodzi.
Apeluję – nie przejmujmy się opinią innych osób. Kupujmy zapachy, które kochamy nosić i nośmy je z pewnością siebie. Jest w języku angielskim świetne powiedzenie „if you can’t take the heat, get out of the kitchen”. Jeśli więc ktoś nie potrafi wytrzymać z naszymi pachnidłami, to powiedzmy sobie do widzenia. A jeśli to mąż, żona czy dziecko? Wtedy sytuacja jest inna. Jeśli nie chodzi tutaj o zagrożenie czyjegoś zdrowia, to uczmy się chodzić na kompromisy. Jeśli mąż nie znosi Madonna Truth or Dare i woń ta przyprawia go o zawroty głowy, a Ty te perfumy kochasz, to noś je wtedy, kiedy wychodzisz z przyjaciółkami. Ale w żadnym wypadku nie wyrzucaj flakonu, nie poddawaj się! Przez takie wyrzeczenia traci się całą zabawę.
Jak często zdarzyło się Wam „oberwać” za perfumy?
Przejmujecie się opinią innych osób?
Tagi: Lifestyle, Przemyślenia