Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Dior – J’Adore L’Or Essence de Parfum

dior jadore lor edpholiczka

J’Adore to bez wątpliwości jedne z najpopularniejszych perfum na całym świecie. Miliony kobiet uległy jego lekkiej, kwiatowej elegancji. Te kobiety z otwartymi ramionami przywitały wszystkie nadchodzące flankery i były w stanie wytrzymać prawdziwy atak klonów.

Sama nie jestem zwolenniczką J’Adore. Wręcz przeciwnie – klasyczny nudzi mnie swoim wodnistym obliczem kwiatów, nic mnie w nich nie inspiruje i nie cieszy. Co więcej – uważam, że J’Adore to jedyne perfumy na świecie przy których stwierdzam, że każdy flanker był lepszy od oryginału. Nie przesadzam. Naprawdę, przyłożyłam się do testów tych pachnideł, bo fenomen J’Adore mnie zwyczajnie przytłacza. Jeśli muszę wśród młodszych sióstr wielkiego hitu Diora wskazać ulubieńców, to stawiam na Voile de Parfum (które mało co nie wpadły do mojej kolekcji) i L’Or (które w mojej kolekcji nie są, ale pożyczyłam flakon od kuzynki).

L’Or to tzw. Essence de Parfum więc z założenia miał być bogatszy i wykonany z najwyższej jakości składników. Tę jakość rzeczywiście w perfumach czuję, choć daleka byłabym płakania z radości nad absolutami o konsystencji złota. 😉 Wszystko co najlepsze w Grasse Francois Demachy wywiózł by stworzyć złotego J’Adore… No cóż, aż tak pięknie to chyba nie było. Ale efekt i tak  jest bardzo korzystny.

L’Or stoi na własnych nogach, o wiele solidniejeszych niż klasyczny J’Adore. Początkowo uderza jednak znajomą nutą takiego rozkojarzonego jaśminu, który jedną nogą stoi w wodzie, drugą wchodzi do kwiaciarni – taki z niego olfaktoryczny misfit. Czuję oczywiście różę, również nie taką, jaką uwielbiam. Ta jest lekko zarumieniona, zroszona i przez nadmiar wody zbyt miękka. Mimo wszystko, coś w tej kompozycji się pojawia, coś zaczyna żyć i przekonuje mnie, że to nieco inna bajka niż mogłam podejrzewać.

jadore lor dior edpholiczka

L’Or bucha takim ciepłem, jakby się przytulić do najbliższej osoby, która kocha tak,jakby jutra miało nie być. I o odpowiedzialność za ten efekt podejrzewam połączenie wanilii i tonki, które leżą w sercu kompozycji. Jeśli mam już pokochać J’Adore, to musi on mieć wyczuwalną mocno wanilię, prawda? I tak pachnę sobie kwiatowo ze słodkim waniliowym akcentem. Niby zwiewnie i romantycznie, ale momentami L’Or wydaje się być poważny i dojrzały… Zupełnie nie jak J’Adore!

Według oficjalnego spisu nut w bazie zapachu mamy labdanum, żywicę bursztynową i paczulę. Czuję, że ta wanilia z czasem robi się balsamiczna i może to rzeczywiście być labdanum, ale nie jest to mocny aromat, który od razu rozpoznamy. Sądzę, że te perfumy z założenia nie mogły być zbyt trudne czy odstające od linii zapachowej, albo może to po prostu kwestia mojej skóry. Im bliżej końca, tym bardziej te składniki wydają się lepiej zespojone… Nic nie wyskakuje, a czuję tylko taki nieco balsamiczny akord. Trochę słodyczy, nieco mroku, spokojne kwiaty.

J’Adore L’Or pachnie całkiem klasycznie i będzie idealny na formalne okazje i wielkie wydarzenia. Śluby, wesela, chrzciny, urodziny, imieniny… Będzie też dobry do pracy w biurze, choć słyszałam od wielu osób, że pachnie „staroświecko”, więc może nie każdy by w pracy chciał te perfumy czuć. To już kwestia indywidualna. Nie byłabym jednak skłonna do opisywania go jako „babciny zapach„, aż tak mocny czy sprecyzowany to on nie jest.
Wykazuje się dobrą projekcją, zbiera komplementy i utrzymuje się na skórze przez około 8 godzin. Bardzo przyzwoicie!

Nie jest to do końca „mój” zapach, bo pewnie za mało mi w nim orientalnych brzmień, a kwiatowe otwarcie moim marzeniem raczej nie jest. Jednak nie kręcę nosem na te perfumy. Na swój sposób są klasyczne i pachną naprawdę dobrze. To taki J’Adore, jakiego mogłabym dostać w prezencie.

A Wy macie swojego ulubionego J’Adore?

Perfumy Dior J’Adore L’Or możesz kupić w Perfumeria.pl

 * post sponsorowany

Tagi: ,

Podobne wpisy