Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Żebyście mnie dobrze zrozumieli…

black opium ysl perfumy

„Kasiu, ja wiem, że te perfumy nie należą do Twoich ulubieńców…”

„Widziałam, że zjechałaś je na blogu, ale mnie się podobają…”

Często ktoś tłumaczy mi się, że lubi perfumy, o których napisałam „niepochlebnie” na blogu. Zawsze wprawia mnie to w zakłopotanie. Bo czemu ktoś tłumaczy mi się, że coś mu się podoba? Ma do tego prawo! Tak samo, jak mnie może się nie podobać. Nie ma w kwestii zapachów jakiegoś jednego gustu, do którego każdy winien dążyć, a jeśli podoba się nam coś innego, to nie jesteśmy godni nazywać siebie perfumoholikami.

Nigdy nie zależało mi na budowaniu wizerunku wyroczni, bo jako buntownik z wyboru i od urodzenia zawsze takimi osobami gardziłam. Sami wiecie, co dla Was najlepsze. Jeśli mnie czytacie i ufacie moim recenzjom i radom, to to znaczy dla mnie wszystko. Ale nigdy nie oczekiwałabym od Was, że będziecie podzielać z automatu moje odczucia.

Błagam – nie tłumaczcie się nigdy, że coś się Wam podoba! 🙂

Najczęściej słyszę, że ktoś usprawiedliwia swoje zamiłowanie do Black Opium albo La Vie est belle. Black Opium to zapach, który początkowo mnie urzekł i z przyjemnością go nosiłam. Potem mnie znudził, bo czułam go na co drugiej mijającej mnie osobie. Podobnie było z La Vie. I owszem – czasami sobie na te perfumy „psioczyłam”, bo na rynku pojawiło się tyle flankerów i bliźniaków… To wcale nie znaczy, że zmieniłam swoje zdanie na ich temat. Teraz znowu wróciła moja miłość do La Vie est belle! Mam miniaturkę Black Opium i chętnie się nią „częstuję”. Po prostu jeśli czuję przesyt, to wtedy marudzę. A kiedy odpocznę od zapachu i wróci mi do niego zamiłowanie, to dawne uczucia wracają. Dla mnie to naturalne. Rzadko kiedy obrażam się na perfumy na całe życie. 😉

Można przecież szanować i podziwiać zapach, ale nie mieć ochoty go nosić, prawda?

Wiem, że wielu jest perfumoholików, którzy uważają, że jest jakiś jeden zapach, który jest najlepszy, a jak ktoś tego nie rozumie, to jest głupcem. Nie należy się w ogóle tym przejmować, bo  to zabija zabawę, jaka towarzyszy poznawaniu perfum.

Wszystkim życzę dużo luzu i zrozumienia dla upodobań innych.

I niech sobie ktoś aplikuje tylko kadzidlaki, a ktoś zużywa już 10ty flakon Fantasy by Britney Spears! Wszystkie opcje są dobre, a nie toleruje się tylko podróbek. I tego się trzymajmy!

A czy Wy nosicie jakieś perfumy, które uważane są za „beznadziejne”’/”słabe”/”marne”?

Dzielmy się doświadczeniami! 🙂

Tagi: ,

Podobne wpisy