Perfumy na święta Bożego Narodzenia
Pisałam już o kupowaniu perfum na prezent, pisałam już o pachnidłach, które kojarzą mi się z Bożym Narodzeniem. A tym razem chciałam opowiedzieć Wam o perfumach, które zamierzam nosić w tegoroczne święta. Do tej pory moimi pewniakami były Red Sin Christiny Aguilery (nosiłam go podczas przygotowań do świętowania – podczas sprzątania, zakupów, itp.) oraz Casmir Chopard, który zawsze siadał ze mną do wigilijnego stołu. Aguilera wyleciała z kolekcji podczas porządków, a Casmir posiadam w formie odlewki, więc zgodnie z postanowieniem – nie mogę go nosić (trwam w postanowieniu, by nosić tylko perfumy z kolekcji) i nawet nie żałuję.
Dzięki temu musiałam zastanowić się nad tym, które perfumy nadają się do noszenia w tak wyjątkowe dni. Jak widzicie po zdjęciu głównym, wytypowałam 3 zapachy.
Rihanna Reb’l Fleur, Biancolatte, Ambre Sultan.
Tak, wiem – pewnie jestem jedyną perfumową blogerką, która obok dwóch niszowców postawi celebryciaka, ale tak już mam. Chyba się przyzwyczailiście. 😉 Reb’l Fleur ma w sobie coś tak zimowego, tak ciepło chłodnego, że kiedy tylko je poczuję, to czuję chłód na policzkach i ciepły szalik mocno otulający moją szyję. Rebelle Rihanny również ma w sobie coś bardzo świątecznego – pachnie czekoladkami z nadzieniami, które mój dziadek wieszał na choince. Pachnąc tymi perfumami czuję po prostu atmosferę świąt z mojego dzieciństwa. Jednak to Reb’l jest nieco bardziej nieokiełznany, czasem kaprysi i nosi się go z większym wysiłkiem. Po prostu muszę go mieć i to się raczej nie zmieni.
Biancolatte to tłuściutki gourmand, którego naprawdę muszę dla Was opisać w osobnej recenzji. Był jednym z moich największych wydatków, ale wierzę, że też jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek poczyniłam. Idealny do wylegiwania się pod kocykiem – koniecznie w grubych skarpetach ze świątecznym motywem. Rozczula mnie jego słodycz. I choć może sól, masło, wanilia i karmel nie są pierwszymi rzeczami kojarzącymi mi się z Bożym Narodzeniem, to dam Biancolatte szansę w te święta. Aż tak się polubiliśmy.
Ambre Sultan wybieram, bo potrzebuję też czegoś bardziej wytrawnego. Kiedy już uszami będą mi wychodziły słodycze, to wtedy na pewno docenię mirrę w towarzystwie żywicy i przypraw. Skoro nie mam już Sahara Noir, która mogłaby po prostu reklamować wonią święto Trzech Króli, to niech Ambre Sultan będzie dyżurnym na tę okazję. Uwielbiam te perfumy, mirra jest jednym z najlepszych zapachów i choć to właśnie ona w Sultan pobrzmiewa najwyraźniej, to i wanilia wychodzi na mojej skórze dość ciekawie. Win, win.