Michael Kors – Sheer
Sheer. Czysty, delikatny, przezroczysty, lekki, przewiewny.
Taki właśnie zapach w limitowanej edycji serwuje nam Michael Kors. Obietnica jest spełniona i już chwilę po aplikacji zadziwia mnie szorstkość i czystość kwiatowych nut. Porządnie wyprane białe prześcieradła suszą się na słońcu, targane wiatrem. Mydlany zapach mocno unosi się nad nimi i znika w objęciach szalonej wichury. Czuję tutaj bergamotkę i wypucowane płatki jaśminu.
Wichura szybko ucieka i zapach po około 30 minutach przechodzi z mydlanych niuansów w kwiatową świeżość. To skin scent – nie oczekujcie od niego szalonych akrobacji. Na mojej skórze wybija się woń jaśminu z kosmetycznym zapachem kwiatów pomarańczy. Jest tutaj też coś wodnistego, co o dziwo mnie nie odrzuca (zazwyczaj tak reaguję na takie tony) i podejrzewam, że to będzie piwonia. Wycofana piwonia.
W bazie zapach pachnie jak drewno cedrowe potarte klasycznym mydełkiem Fa. Tak po prostu, bez żadnych cudów. Z przejściem z jednej fazy w drugą zapach „rozbiera” się przed nami, pokazując swoją prostotę. Znajduję urok w tych perfumach. Kiedy chcę zachować dystans i skupić się na swoich obowiązkach, a stawiam na luźniejszy styl tego dnia, to sięgam po Kors Sheer. Jego trwałość nie jest najlepsza, u mnie wyczuwam go przez 5 godzin.
Nie jest to zapach szczególnie odkrywczy (nikt nie powie – WOW, tego jeszcze nie było!, ale też nie o to pewnie chodziło), ale takiego w kolekcji nie mam i zostawiam go. Odkąd pozbyłam się DKNY Pure brakowało mi czegoś czystego i kwiatowego. Sheer idealnie wstrzela się w ten klucz.
Perfumy te są limitowane, a według Fragrantici Kors Sheer pojawił się już w 2003 roku. Może ktoś z Was go pamięta? Mnie nie było dane go poznać, a szkoda. Ciekawa jestem, jak podobna jest nowa wersja do tej sprzed 15 lat. Perfum Michael Kors Sheer szukajcie w perfumeriach Douglas i dajcie znać, co o nich myślicie. 🙂
A jakie perfumy „mydełkowe” Wy polecacie?
Tagi: Michael Kors, Recenzje