Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Elie Saab – Girl of Now Lovely

Doskonale wiecie, że uwielbiam kolekcję Girl of Now. Klasyczna eau de parfum zachwyciła mnie tak skutecznie, że osuszyłam flakon, a drugi czeka w szafie na jesień.Swego czasu często dostawałam wiadomości, z których wynikało, że moja rekomendacja przekonała wielu z Was do zakupu flakonu, a i koleżanki które czuły ten zapach na mnie o niego pytały. Niektóre z nich się na niego zdecydowały i wtedy zaczęłam używać ich sporadycznie. Chyba przestały być moje. Wraz z pojawieniem się Shine przeniosłam się na niego i to mój ulubiony słodziak na lato. Wersja Forever mnie zauroczyła, ale miłości z tego nie było. Z radością przyjęłam zapowiedź Girl of Now Lovely. Zastanawiałam się tylko, czy Girl ma jeszcze coś odkrywczego do powiedzenia.

Okazało się, że tak.

Ryzykowne przywitanie

Lovely to ryzykantka! Jej otwarcie jest gorzkie i … suche. Blend rozmarynu i galbanum to zdecydowanie nie jest to, czego można spodziewać się po słodziaku. Aromat zasuszonych ziół przegryziony jest miętą, co imponuje mi bardzo. W tle kryje się krzaczek czarnej porzeczki, który nieśmiało prezentuje kwiaty. Będą z nich owoce, ale nie w tej bajce. To miłe zaskoczenie! Z czasem na wierzch wychodzi również gruszka – taka niedojrzała i cierpka, której skórka pachnie zielenią. Słodyczy brak.

W strefie komfortu

Po pięknym wejściu niespodziewanych nut oczekuję na słodycz. Ukryła się w kwiecie pomarańczy. Jest on słodki, posypany cukrem. To trend bardzo popularny – znamy go z Love Don’t Be Shy Kiliana czy Parfums de Marly Oriana. W Lovely do tej słodyczy przykleił się jeszcze kwiat frangipani, co steruje moje myśli w stronę wakacji. To może być dobry zapach na ciepłe dni! Głównym aktorem w tym przedstawieniu jest oczywiście migdał, a właściwie dwa migdały. Jeden gorzki i autentyczny, a drugi słodki, odtwarzający likierowe wcielenia migdała. Pachnie to cudnie, wręcz bajecznie. Wszystko pięknie się blenduje, nic nie odstaje. Poezja. A! Zapomniałabym! Szczypta anyżu wisi nad tym obrazkiem, dodając pikanterii i upewniając się, że nie będzie zbyt przewidywalnie.

Znajome brzmienia

Pod słodyczą spoczywa paczula, to ona przykleja Lovely do skóry na tak długi czas. Odbieram ten zapach jako trwały (ok 7-8 godzin na mojej skórze), o przyzwoitej projekcji. Czuję, że został dobrze przemyślany i starannie skomponowany. Jeśli zadaniem było stworzenie pachnidła dla młodej dziewczyny żyjącej chwilą, to twórcy muszą mieć o niej dobre zdanie. Dostało jej się dobre zapaszysko. Po kilku dniach noszenia tych perfum postanowiłam się przyjrzeć piramidzie zapachowej. Znalazłam w bazie ambroxan. I wszystko jasne. Dzięki molekularnej magii nakładają się na siebie różne migdały, suche zioła nie gryzą się z cukrem, a zapach dobrze się na mnie układa. Kocham ambroxan, uwielbiam co potrafi działać solo na skórze i jak ciekawie podkręca kompozycje, których jest częścią. Nie wspominam nawet o nakładaniu go w czystej postaci na inne perfumy (miodzio!).

W bazie tych perfum jest po prostu bardzo komfortowo. Uwielbiam paczulę, ambroxan i tonkę, a one pięknie się łączą, trzymając na sobie już pudrowy odcisk migdałów i kwiatów. Chwilo trwaj!

Czy warto dać jej szansę?

Tak! Najnowsza Girl wyjątkowo mnie ujęła. Wiele jej elementów znajdziecie w poprzednich edycjach i pewnie jeśli ktoś kocha klasyka, to może kontynuować olfaktoryczną egzystencję bez tych perfum. Dajcie jej jednak szansę, gdy znajdziecie ją stacjonarnie, albo gdy ktoś zaproponuje Wam próbkę. Te zielone migdały zasługują na Waszą uwagę. Próby przemycenia nut zielonych do zapachów typowo słodkich zawsze mogą liczyć na moją uwagę. Po cichu liczę, że nie będzie to ostatni zapach z tej serii i czymś ciekawym jeszcze nas Elie Saab zaskoczy. I przyznajcie sami – już dla samych flakoników można stracić głowę. 😉

Czy lubicie perfumy z linii Girl of Now?

Tagi: ,

Podobne wpisy