Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Yves Saint Laurent – Libre Le Parfum

YSL_Libre_Le_Parfum_edpholiczka

Doskonale wiecie, że nie jestem zwolenniczką zapachów YSL z linii Libre. Klasyczne Eau de Parfum było dla mnie nieprzyjemnym doświadczeniem – w tej lawendzie było coś niebywale nienaturalnego. Nie znalazłam sposobu, by docenić te perfumy. Nieco lżejsze i sympatyczniejsze Eau de Toilette również nie znalazły miejsca w mojej kolekcji, a obiecująco prezentujące się Intense były dla mnie rozczarowaniem. Postanowiłam pogodzić się z tym, że piękny flakon Libre nigdy nie będzie w mojej kolekcji.

Miodowa obietnica

Wygląda na to, że nie powinnam była tak szybko porzucać tej myśli, bo wersja Le Parfum na mojej skórze prezentuje zupełnie inną historię. I rzeczywiście – w otwarciu czuć nutkę, która drażniła mnie w EDP, ale to chwilowe i nie wadzi mi szczególnie. W tym przepysznie ciemnym płynie Anne Flipo i Carlos Benaim zamknęli wonie, które pięknie się łączą i przenikają. Przekonują mnie.

W otwarciu Le Parfum czuć rzeczywiście lawendę – momentami chłodną i raczej suchą. Taką realistyczną, zerwaną w pośpiechu w ogrodzie, by ozdobić salon. I gdyby lawendę tam zostawić, to byłoby chłodno i dostojnie. Wyszłoby z tego takie nieprzystępne EDP. Najnowsza Libre ma ochotę skręcić do kuchni i dlatego wyróżnia się słodyczą. Początkowo obok lawendy czuję pomarańczowy sok i plasterek imbiru – coś na pobudzenie zmysłów, otwarcie oczu (i nosa). Smużka szafranu ciągnie się nad lawendą, wprowadzając do kompozycji głębię i obietnicę czegoś zawiesistego. Nie będzie to lekka woda orzeźwiająca.

W sercu zapachu pojawia się kwiat pomarańczy. Niezwykle popularny ostatnio komponent zapachów służy tutaj świetnie. Dodaje świetlistości, gęstości. Komplementuje lawendę swoją tajemniczością. W kwiecie pomarańczy jest coś uwodzicielskiego. Jego wdzięki pomagają lawendzie, która sama w sobie pachnie wyśmienicie, ale często mamy z nią złe skojarzenia czy wspomnienia. Kwiatowy blend Libre Le Parfum pasuje idealnie, aby ozdobić go czymś słodkim, prawda?

Coś słodkiego dla wytrwałych

Cierpliwi doczekają się miodu i wanilii. W bazie te perfumy są po prostu bajeczne i przekonują mnie do siebie. Ciepłe, słodkie nuty równoważą wytrawny charakter kwiatów. Pomimo tej całej słodkości nie jest to zapach gourmand (przynajmniej dla mnie nie jest, bo lawenda mocno trzyma swoją pozycję, a lawendy raczej nie jadam), będzie idealnym kompanem na formalne okazje, na chłodne wieczory. Momentami wpada w taki budyniowy ton, który przypomina mi o dawnej formule Hypnose – same zapachy nie mają wiele wspólnego, ale mają podobną strukturę w bazie. Oczywiście w przypadku Le Parfum będzie do budyń ozdobiony lawendą.

Parametry

Parametry Libre Le Parfum przypadły mi wyjątkowo do gustu. Nie lubię perfum zbyt intensywnych, rzucających na mnie zbyt wiele światła i uwagi. Tutaj zapach jest wyczuwalny dla otoczenia, ale raczej przyciąga bliżej. Nie sposób „przypatrzeć” mu się z oddali. Trzeba się zbliżyć, by ocenić, poznać jego walory. W moim przypadku trwałość zapachu oceniam na około 7-8 godzin.

Czy Libre Le Parfum pojawi się w mojej kolekcji? Ciężko powiedzieć. Zapach mnie urzekł, flakon niezwykle mi się podoba. Na ten moment czekam na małą odlewkę, by pobyć z zapachem dłużej. Nie jest tak łatwo trafić do mojej kolekcji. A przynajmniej dążę do tego, aby ten proces nieco utrudnić. Nie potrzebuję perfum, których potem nie będę używała. Dlatego potrzebuję czasu.

Połączenie lawendy i wanilii zdecydowanie preferuję w Mon Guerlain, dlatego nie wiem, czy uznam Libre Le Parfum za zapach mi niezbędny. Oczywiście nie ma co porównywać zapachu Guerlain i YSL – to zupełnie inne bajki. Oba przedstawiają lawendę w nieco inny sposób, próbując pokazać jej walory. Ich celem jest rzucenie światła na lawendę, która latami stała nieco zakurzona w archiwum mainstreamu.

Polecam Wam testy.

Lubicie zapachy z linii Libre?

Tagi: ,

Podobne wpisy