Thierry Mugler – Alien Fusion
Przyznam się Wam do czegoś. Przeszłam ostatnio na stronę Angel. Dawniej byłam zdecydowanie bardziej oddana linii zapachowej Alien. I choć nie potrafilam nosić tych perfum z taką dumą jak powinnam – bo kończyłam często z bólem głowy – to starałam się. Odkąd w mojej kolekcji znalazł się Angel Étoile des Rêves i przyzwyczaił mnie do mięciutkiej paczuli pokrytej kakao, zaczęłam testować więcej flaknerów. Pisałam Wam niedawno o moim hicie – połączeniu klasycznego Angel EDP z limitowanym Angel Eau Croisière.
W kwestii Obcej zdecydowanie najbardziej odpowiada mi waniliowa Essence Absolue, którą uważam za najlepszy flanker w historii perfumiarstwa. Ale skoro już wypuszczono Aliena z cynamonem w nutkach, to jak można się nie skusić?
.
Alien Fusion jest zdecydowanie zapachem lekkim. Ani czerwony flakon ani cynamon nie rozgrzewają zapachu do granic wytrzymałości, nie dodają mu jakiegoś przesadnie ciepłego tonu. Jest w nich lekkość, swoboda i dla mnie idealnie dostosowują się do letniej aury.
Zastanawiałam się, jak to możliwe, że Alien jest tak mało jaśminowy. Zerkając w nuty zapachowe na oficjalnej stronie Mugler zauważyłam, że nie ma na liście jaśminu. I to by się rzeczywiście zgadzało. Nosząc Alien Fusion czuję idealną mieszankę kwiatu pomarańczy z cynamonem (bez żadnych ciasteczkowych tonów), być może trochę tuberozy. Zapach musuje, momentami zarzucając wonią Pepsi, co mnie akurat w ogóle nie przeszkadza. 😉
I nie jest to rzeczywiście typowy Alien, a bardziej gdzieś przez mgłę przypomina mi skrzyżowanie Paco Rabanne Black XS L’Exces i Amarige Mariage Givenchy. Kwiat pomarańczy z cynamonem na ambrowej pierzynce mnie przekonuje. I nie pozostawia mnie z bólem głowy.
Alien Fusion Woman zdecydowanie do testów dla fanek marki Mugler, oraz osób, które chcą się przekonać do Aliena, ale klasyk jest dla nich zbyt intensywny. Projekcja raczej przeciętna, trwałość całkiem w porządku – do 5-6 godzin. Wszystko zależy od temperatury danego dnia. 😉 Zauważyłam, że Fusion lubi się z upałami, więc można eksperymentować. Fusion będzie miał u mnie swoje pięć minut, bo pachnie pięknie, ale pozwala też spokojnie oddychać. A cenię spokój bardzo.
A co Wy myślicie o perfumach z linii Alien?
Tagi: Recenzje, Thierry Mugler