Juliette has a Gun – Lust For Sun | recenzja perfum
Najnowszy zapach od Juliette has a Gun naprawdę mnie zaskoczył! Miraż białych kwiatów na rozgrzanej szybie zdecydowanie nie jest znakiem rozpoznawczym Juliette. Lust For Sun zawiera ambroxan, który zazwyczaj definiuje DNA kompozycji zapachowych tej marki, ale tym razem stanowi on tylko tło.
Po aplikacji na skórę czuję zapach gumy balonowej, skórki od banana i olejku do opalania. Żadnej z tych nut nie znajdziecie w opisie producenta. W otwarciu perfum jest beztroska i nieład – słodkie nuty przeplatają się z kwiatami. Nie sposób brać na poważnie tego, co maluje się na skórze. Idealny zapach na wakacje? Poczekajmy na dalszy rozwój wydarzeń.
Z czasem Lust For Sun gubi swoje akcenty gumy balonowej, na której miejsce wskakuje bukiet frezji i absolut jaśminu. Słychać echo szeptu grzybkowatej gardenii. Słodziutkie, bananowe ylang-ylang zajmuje centralne miejsce na leżaku i opala się bez filtru. Nie wyczuwam obiecywanego kokosu, ani nawet suchych wiórek.
Juliette has a Gun zazwyczaj oferuje pachnidła proste i niemal dwuskładnikowe (a przynajmniej takie sprawiają wrażenie). Tym razem wymieszano w nie ciekawy bukiet kwiatów, ogrzano je słońcem, a dla dopełnienia obrazka dodano ambroxan, którego zadaniem jest scalenie słońca z kwiatami.
Przyznam, że jestem pod wrażeniem – Lust For Sun ma całkiem przyzwoitą projekcję i dobrą trwałość. Zaskoczyło mnie to, że marka wypuściła białokwiatowca, bo nie z tym ich kojarzymy! Zapach jest słoneczny, radosny i nieoczywisty. Podejrzewam, że z czasem zacznie mnie nudzić, ale tego lata dam mu szansę.
Czy Ty też dasz się skusić?
Tagi: Juliette has a Gun, Nisza, Recenzje