Perfumerie w Paryżu | Moje wrażenia i obserwacje
W kwietniu wróciłam z Paryża z głową pełną doświadczeń, inspiracji i refleksji. Zdążyłam już poukładać sobie wszystko w głowie, dlatego dzisiaj mam dla Was wpis o tym, co przywiozłam z wycieczki.
To był mój pierwszy raz w Paryżu. Podróż była marzeniem mojej córki, więc to ona przygotowała listę miejsc, które chciałaby zobaczyć. Już przed wyjazdem miała całkiem imponującą wiedzę na temat tego miasta. Naszym głównym celem było zwiedzanie Paryża i jego atrakcji turystycznych. Miałam wiele okazji do testowania perfum, ale nie mogłam dotrzeć do wszystkich miejsc, które chciałam odwiedzić. Głównym celem były punkty turystyczne i zwiedzanie. Na typowe chodzenie po perfumeriach będę się musiała jeszcze kiedyś wybrać.
Galeries Lafayette | Celine
Nie mogło się obejść bez odwiedzenia tego miejsca. Centrum handlowe robi niesamowite wrażenie. Wszystkiego jest w nim pełno i spokojnie można tutaj przewąchać połowę pachnącego świata. Chanel, Dior, Hermes, Guerlain, Yves Saint Laurent, Serge Lutens, L’Artisan Parfumeur…
Wszystko wygląda pięknie. Jednak, jeśli o zakupy chodzi, to wcale mnie to miejsce nie porwało. Niewiele przestrzeni, pośpiech sprzedawców i klientów – jest tu mało intymnie, brakuje spokoju. Ja lubię się zastanowić, na chwilę zatrzymać i zachwycić. Tutaj ciągle ktoś Cię szturcha, przestawia flakony. Dlatego w Lafayette wybrałam się do Celine, czyli butiku, który jest po prostu odrębnym sklepem (można tak powiedzieć?), z dala od tego zgiełku.
Wyczekałam się w kolejce, bo do butiku można wejść dopiero wtedy, gdy inny klient wyjdzie. W środku jest tylu klientów, ilu ekspedientów. Zdecydowanie można się poczuć zaopiekowanym. Przychodząc tam, od razu wiedziałam, że interesuje mnie Black Tie. Po przemiłej rozmowie z ekspedientką dowiedziałam się, że niestety nie dostanę mojego wybranka w pojemności 100 ml. Pani założyła mi konto klienta, podarowała 2 próbki, a ja poleciałam do Printemps, bo tam czekał mój flakon. Udało się i kupiłam swoje 100-mililitrowe Black Tie, a ze sklepu wyszłam ze świadomością, że kocham Dans Paris i będę musiała po nie wrócić.
Żałuję, że w Galeries Lafayette nie udało mi się przetestować:
- Serge Lutens: przed wyjazdem marzyłam o tym, żeby jako pamiątkę przywieźć coś w bell jar. To jednak musi poczekać. Powąchałam tylko najnowsze Écrin de Fumée,które zachwyciło mnie połączeniem kakao i tytoniu (a zwykle przed tytoniem uciekam).
- L’Artisan Parfumeur: przyznam, że nie znam tych nowszych zapachów marki. Właściwie to odkąd zmienił się właściciel (wtedy zmieniono flakony na czarne), nie mam pojęcia, co się dzieje z L’Artisanem. Wyjątkiem w mojej kolekcji jest Bana Banana. To cudowny puder z bananowym otwarciem – muszę Wam kiedyś o nim opowiedzieć.
Moja córka zachwyciła się flakonami Louboutin. Mnie spodobały się zapachy Loubirouge i Loubiraj. Na dłużej zatrzymałyśmy się przy świecach Diptyque. Miałyśmy szczęście trafić na limitowane zapachy inspirowane miastami. Najlepszy był Nowy Jork (paczulowo-drzewny). Kiedyś muszę się załapać na tę limitkę.
Butik Guerlain na Champs-Élysées
Odwiedzenie butiku Guerlain było moim największym marzeniem, dlatego wiedziałam, że muszę przywieźć z niego pamiątkę. Butik odwiedziłam w środku dnia i zdziwiło mnie to, że był niemal pusty. Na ulicy mijałam wiele osób, więc myślałam, że w środku będą tłumy. Oczywiście dla mnie był to powód do radości, bo mogłam spokojnie nacieszyć się tym doświadczeniem. Najpierw podziwiałam piękno wystaw, a potem powędrowałam w stronę perfum z kolekcji L’Art & La Matière. Wybrałam sobie flakon Cuir Béluga, ale przez brak czasu nie zdecydowałam się na personalizację. Można poprosić o inny sznurek czy o pieczątkę i gdybym miała więcej czasu, na pewno bym się na to zdecydowała.
Printemps – La Beauté
Bardzo trudno było mi się połapać w galeriach handlowych. W Printemps poznałam przemiłą przedstawicielkę marki Maison Rebatchi. Wyjaśniła mi ona, jak dotrzeć na dział beauty, gdzie zapachom poświęcone jest całe piętro. Udało mi się tam dotrzeć i gdybym tylko mogła, to pewnie spędziłabym w tym miejscu cały dzień. Zapoznałam się z perfumami Parle Moi de Parfum (z Paryża wyleciałam przekonana, że Guimauve de Noël musi być moja) oraz J.U.S – kilka z nich zachęciło mnie do dalszych testów. Być może uda mi się wrócić do tego tematu na blogu. Jeśli podczas wycieczki po Paryżu chcecie poznać wiele zapachów, i najchętniej w jednym miejscu, Printemps zdecydowanie Wam to umożliwi.
Muzeum Perfum Fragonard
Muzeum Perfum Fragonard mieści się w Paryżu przy Rue Scribe 9. Wchodząc, otrzymujemy naklejkę, po czym możemy się udać na piętro. Wstęp jest bezpłatny, a muzeum dysponuje broszurą w języku polskim, co jest bardzo miłym gestem. Fakt, że broszura nie zawiera informacji o tym miejscu, tylko o ofercie marki, to już inna sprawa. Muzeum jest niewielkie – to kilka pomieszczeń, w których znajdują się nieliczne eksponaty, a sczytując kody QR, możemy wysłuchać opracowanych materiałów audio. Po krótkiej wizycie wracamy na parter, gdzie mieści się perfumeria Fragonard. Muzeum jest w zasadzie dodatkiem do zakupów. W sklepie są wszystkie produkty Fragonard – perfumy, mydła, zapachy do domu i wiele innych.
Wrażenia – podsumowanie
Zdecydowanie muszę jeszcze wrócić do Paryża. Wielu miejsc nie odwiedziłam, a bardzo bym tego chciała. Atmosfera, która tu panuje, rytm miejskiego życia i szykowne kobiety na ulicach – to właśnie mi się podoba w Paryżu. Z kolei kawiarnie, które tak pięknie wyglądają na zdjęciach, zupełnie mnie nie zachwyciły. Zapach papierosów palonych przez klientów dosłownie gdzie popadnie skutecznie mnie zniechęcał do picia kawy w takich miejscach. Gdybym miała wskazać jedne perfumy, które najczęściej ciągną się ulicami Paryża, to bez zawahania postawiłabym na Baccarat Rouge 540. Natrafiałam też na Angel, jakieś warianty Narciso Rodriguez, ale dzieło Francisa Kurkdjiana pachniało po prostu wszędzie.
Pozwolę sobie poruszyć jeszcze jeden wątek – customer experience. W wielu przypadkach byłam zachwycona wiedzą sprzedawców. Ekspedientki z Printemps są świetnie przeszkolone i mam wrażenie, że rzeczywiście kochają świat perfum. Znają sylwetki perfumiarzy, a nawet ich życiorysy. O zapachach wiedzą prawie wszystko. Co ciekawe – chętnie rozmawiają o perfumach innych marek. W Polsce sprzedawca zwykle nie może (albo nie chce?) mówić o konkurencji, a tam nie było z tym problemu. Ekspedienci robią dokładny wywiad: pytają o ulubione perfumy oraz o opinię na temat bestsellerów innych domów perfumeryjnych. Według mnie to zachęca klienta do zakupów, jest bardziej skuteczne niż presja i namawianie. Właśnie przez taką atmosferę opuściłam centrum handlowe La Samaritaine z flakonem Dans Paris od Celine. Ale mówiąc absolutnie szczerze – szukałam sobie wymówki 😉