Blog o perfumach. W oparach popkultury.

Calvin Klein – Eternity | recenzja perfum

calvin_klein_eternity_edpholiczka

Zmęczona zimą zawsze szukam zielonych perfum, które podniosą mnie na duchu i umilą ostatnie tygodnie chłodnego czasu. Po prostu chcę czuć na skórze zapach budzącej się przyrody i promienie słońca. W tym roku zupełnie przez przypadek odkryłam na nowo starego klasyka – Eternity od Calvin Klein. Ten zapach przeniósł mnie w inny, lepszy świat. Nostalgia zamknięta w prostym tym flakonie ujęła mnie, wzruszyła.

Perfumy Sophii Grojsman zawsze podziwiałam, ale nigdy nie czułam się ich adresatką. Jej olfaktoryczne bukiety kwiatów budziły u mnie tkliwość i szacunek. Na mojej skórze jednak nie wybrzmiewały tak dobrze. Zaczęłam do tego dojrzewać. W moje ręce trafiła próbka zapachu Eternity Eau de Parfum. Przyznam, że nie pamiętałam nawet, czy te perfumy znam, czy je recenzowałam.

Po kilku dniach z tym zapachem i po przeszukaniu archiwum bloga stwierdzam, że choć nie opisałam go nigdy, to testowałam go. Widocznie wtedy nie zatrzymał mnie na dłużej. Eternity miało swoją premierę w 1988 roku. Coś mi podpowiada, że znam te perfumy z dzieciństwa (urodziłam się rok po jego premierze) i kojarzą mi się bardzo pozytywnie, niemal jakby z matczynym uściskiem.

Lata 80. były zdominowane przez bogate, „piersiaste” kompozycje kwiatowe. Siarczyste aksamitki, intensywne goździki, ekscentryczne tuberozy i cielesne róże przeżywały swój moment. W latach 90. przyszedł moment na poskromienie zapachowej ekstrawagancji – perfumy o zapachu zieleni, morskiej bryzy czy kwiatowej czystości zaczęły zastępować te szalone kwiatowce na toaletkach. Eternity to taki olfaktoryczny most pomiędzy dwoma erami.

Nie da się ukryć, że Eternity to oda do kwiatów. W otwarciu tych perfum mamy przepiękną nutę goździków okraszonych cytrusami i szałwią. Zielono, ziołowo, intensywnie. Niczym słońce zza chmur, co jakiś czas wygląda słodka frezja, która pojawia się z przyjemnym akcentem gumy balonowej, prawdopodobnie pochodzącej z innych kwiatów. Zapach zyskuje lekkości i wcale nie jest ciężkim kwiatowcem.

Eternity łączy ze sobą moc kwiatów i subtelność zroszonej zieleni. Bardzo szybko do głosu dochodzi bukiet konwalii, który stoi w świeżej wodzie i roztacza swoją upojną woń w piękny, elegancki sposób. Aksamitki i narcyzy również wybrzmiewają w tej kompozycji intensywnie, ale nie przejmują całej kompozycji.

Popis kwiatów spoczywa na drewnie sandałowym, które staje się kojącą bazą. Pomimo tak wielu nut, które bez problemu można rozpoznać nie mam tutaj wrażenia, że próbują się one nawzajem przekrzyczeć czy zasłonić. Ład, który Grojsman potrafi tchnąć w swoje dzieła odbiera mi mowę. Jak mało który perfumiarz włada ona językiem kwiatów.

Noszenie tych perfum jest pięknym doświadczeniem również z technicznej strony. One cały czas unoszą się nad skórą niczym mgiełka. Wyczuwalne są wyraźnie dla otoczenia, ale w bardzo subtelny sposób. Na mojej skórze utrzymują się przez około 7 godzin od aplikacji. Eternity w telegraficznym skrócie? Bukiet kwiatów w krystalicznie czystej, chłodnej wodzie, guma balonowa na drzewnej bazie.

Warto spróbować Eternity, jeśli ma się ochotę na obcowanie z klasyką. Perfumy te można kupić w szalenie przyjemnej cenie. Za moje 100ml zapłaciłam 150 zł. Muszę zrobić zapas, bo czuję, że one zostaną ze mną na długo. W nich czuję zarówno zapach mojego dzieciństwa, jak i siebie obecnie. Czuję, że te perfumy marki Calvin Klein na mnie czekały. Na szczęście nie musiały czekać wieczność.

*Testuję wersję z 2023 roku. Oczywiście wersja vintage na pewno pachnie inaczej.*

Tagi: ,

Podobne wpisy