Chloe Eau de Toilette 2015
Perfumy Chloe Eau de Toilette kupisz w Perfumeria.pl!
Czy ludzkość potrzebuje nowej odmiany Chloe EDT?
– Nie.
Czy ludzkość sobie na nią zasłużyła?
– Poniekąd.
Tegoroczna Chloe EDT jest jeszcze lżejsza, bardziej ulotna i niezobowiązująca. Dobrze wiecie, że nie należę do fanek tego pachnidła, ale muszę przyznać, że dostrzegam jego urok. Nie jestem wielką zwolenniczką kwaśnych nut kwiatowych, dlatego raczej nie ekscytuję się nowościami z tej linii zapachowej. Spodobała mi się Roses de Chloe – pewnie dlatego, że ona jakby porzuciła ten okropnie uparty kwaskowaty ton, a maluje się raczej romantycznie, gładko i dziewczynkowo. Nie lubię, kiedy kwiaty próbują utrudniać mi życie. I nie powiem, żeby Chloe EDT była jakimś szczególnym problemem, co to, to nie.
Nie jest to pachnidło wystarczająco silne czy specyficzne. To delikatny, kwaskowaty kwiatowy bukiet, z którego wychylają się drobne różyczki, wodniste magnolie i kremowe gardenie. I pasują one do siebie (zaskakująco) i nie porażają mnie jakąś agresywnością jak klasyczne Chloe lub Intense (ponoć wycofywane), a chwilami nawet łapię siebie na tym, że czekam na jakiś pokaz mocy. Bo Chloe EDT to pachnidło lekkie i nieofensywne. Ładnie kręci się na około mnie przez 3 godziny, potem znacznie blednie, po 5 godzinach ja już nie czuję po nich śladu. Ich baza jest całkiem ładna, bo kiedy znikną cytrusy i te skwaszone kwiatki, to pozostaje bardzo ładne połączenie piżma z kwiatem bawełny. Szkoda tylko, że to tak nieuchwytny zapach, że nie sposób się nim cieszyć. W ciągu dnia zginie, pod zapachami domu, ulicy, miejsca pracy czy dziesiątek innych pachnideł.
Nie sądzę, by kolejna odmiana o nazwie EDT była potrzebna. Poprzednia jest już wystarczająco wygładzona i ułatwiona. To taka rozebrana wersja Chloe, tyle że ze zrzucaniem ubrań nie wiąże się nic zmysłowego. Chloe EDT to zapach łatwy, lekki, świeży i kwiatowy. To co najprawdopodobniej sprowadziło nową EDT na świat to wielgachna popularność linii Chloe. Wycofanie pudrowych cudowności – Love, Chloe sprawiło, że na półce Chloe zrobiło się trochę pusto, pozostawiając słabe Love Story i Chloe w samotności. Pozostaje im tylko odgrzewanie każdej poprzedniej wariacji. Ale ja się już chyba w recenzowanie kolejnych klonów nie zabawię, aż mi niedobrze od nadmiaru słowa Chloe w tym wpisie.
* post sponsorowany