Guerlain – La Petite Robe Noire Velours
Jedno z moich największych zauroczeń końca 2020 roku to La Petite Robe Noire w edycji Ma Robe Velours. Nie mogłam się jej opierać, bo jest piękna, trwała i niewymagająca specjalnego nastroju. Jeśli czytacie mnie od dawna, to na pewno wiecie, że linia La Petite jest przeze mnie faworyzowana. Testowałam wiele z nich, ale nie zapragnęłam ich kolekcjonować (na szczęście!). Moją faworytką pozostawała klasyczna eau de parfum. Jest to jednak pachnidło wymagające (recenzja TUTAJ) ode mnie konkretnego nastroju, bo znajduje się w nich nutka lukrecji, a nie jest ona jedną z moich ulubionych.
Zmierzam do tego, że znalazłam sukienkę Guerlain, która dopasowuje się do mnie idealnie i w większości przypadków. Velour to sukienka rzeczywiście aksamitna – przyjemna w dotyku, lekko chłodna i elegancka. W otwarciu czuję dominującą nutę czereśni oraz sok z pomarańczy. Velours jest kwaskowata, świeża, ujmująco piękna i beztroska. Zadziwiają mnie jej parametry, bo ta sukienka jest nieco bardziej wyrazista, przestrzenna i pięknie otacza woalem zapachu. Pozwolę sobie nawet powiedzieć, że ma lepsze parametry od edp.
W sercu zapachu czuję typową dla Guerlain mieszankę fiołka z różą – pięknie chłodną, w cukrowym pudrze maczaną. Obok nich stygnie liściasta czarna herbata. Przypomina mi to trochę o Flowerbomb, taki przyjemny zapach łakoci nurkujących w mrożonej herbacie. Wiśnie z migdałami i herbatą komponują się wybornie, szczególnie kiedy DNA Guerlain trzyma te nuty razem! Jestem w tym zapachu zakochana. I ten migdałowy ton tak pięknie wita tonkę, która idealnie wpasowuje się w towarzystwo, by na końcu je wyciszyć…
Cudo! Polecam Wam przetestowanie tych perfum. Jest to edycja limitowana i zniknie za jakiś czas, być może warto dać jej szansę. Na mojej skórze utrzymuje się przez około 7 godzin i jest mocno wyczuwalna przez 2-3 godzin. Zbiera komplementy, ale przede wszystkim rozwesela użytkownika! I to mi się podoba najbardziej.
