Perfumy z nutą bzu
Kiedy na Instagramie dodałam zdjęcie bzu w komentarzach dwie osoby zasugerowały, żebym stworzyła zestawienie perfum z nutą bzu. Czemu nie? Długo już nad tym myślałam, ale nie mogłam się zebrać. Czasami po prostu wyciągacie mnie za uszy z hiatusu i bardzo się z tego cieszę 🙂
Moja relacja z bzem jest raczej pokręcona. Uwielbiam zapach kwiatów bzu, zawsze oczekuję na majowe spacery wypełnione tą odurzającą wonią. Potem jadę na działkę, zrywam sobie gałązkę czy dwie, zanoszę do domu i… Nie mogę z nim wytrzymać. Bo taki (jak na zdjęciu) nieśmiały, „zamknięty” bez jest moim przyjacielem. Na takim etapie jego woń jest wystarczająco intensywna i charakterna, że nie mogę oderwać od niego nosa. Kiedy jednak zrobi się przytulnie a bzy postanawiają wybuchnąć prosto w nasze twarze, ja już mam dość, dla mnie to zbyt wiele. Flakon z bzem w ciągu dnia przebywa w pokoju z podchylonym oknem, na noc wędruje na balkon. Dlatego też w perfumach szukam bzu, który kojarzy mi się z tym spokojnym, śpiącym. O ile podoba mi się Lilac od Demeter, to noszenie go mogłoby skończyć się dla mnie źle.
Zapachu bzu nie można z niczym innym pomylić. Dla mnie on pachnie tak czysto, ale intensywnie, jakby był on jaśminem w różnych odcieniach fioletu. Z jednej strony przypomina mi o bawełnie schnącej na świeżym powietrzu, a z drugiej pachnie jak pyłki, zieleń i odurzające słodkości.
Moje ulubione perfumy z nutą bzu:
- Lanvin Eclat d’Arpege
- Trussardi My Scent
- Chloe Love
Do ulubieńców wybieram zapachy, które najłatwiej mi się nosi. Eclat do mój przyjaciel. Nie szaleję za nim każdego dnia i często po te perfumy nie sięgam. Jednak, gdy chcę pachnieć świeżo i delikatnie, ale przy tym pięknie i kobieco (czyli na pewno nie byle jak i słabo), to na pewno po niego sięgnę. Ci z Was, którzy czytają mnie od dawna i pamiętają moje ciążowe problemy perfumowe, na pewno pamiętają, że to właśnie Eclat d’Arpege mi towarzyszył w najtrudniejszych chwilach.
Trussardi My Scent to w sumie jeszcze nowość, która na pewno zjawi się w mojej kolekcji. Rzadko trafiam na ciekawe zapachy z nutą bzu, które nie rozłożyłyby mnie na łopatki. W kompozycji tej rządzi raczej heliotrop niż bez, przynajmniej początkowo, dlatego więc mam szansę cieszyć się bzem, takim jak lubię.
Love, Chloe jak również i Love Intense (które posiadam w mojej kolekcji) to przepiękne pudrowce, w których rządzą irysy i puder, bez jest niby drugorzędny. Na mojej skórze czuję go jednak dobrze, wydaje mi się, że pachnie tutaj zupełnie inaczej, bo kremowo, mroczniej.
Hiciory:
Bez najprawdopodobniej przyczynił się do popularności kilku olfaktorycznych hitów. Wśród nich znajdują się:
- Gucci Guilty
- Guerlain Mitsouko
- Estee Lauder Pleasures
- Guerlain Champs Elysees EDP/EDT
- The Different Company Sublime Balkiss
To, co mnie ciekawi, to to, że żadne z tych perfum nie uderzają wonią bzu. Powiedziałabym, że on dodaje tym kompozycjom charakteru, ale nie podpisuje się całkowicie, a raczej zostawia tylko swoje inicjały. Gucci Guilty to perfumy, które mnie przerażają. Wielgachny i duszny twór stworzony by odtwarzać atmosferę klubów, w których pachnie rozpaczą, desperacją i przepoconymi osobnikami. Jakbym tak miała pozbyć się tych moich pejzaży, to powiedziałabym, że to nie jest zły zapach o woni bzu, soku brzoskwiniowego i różowego pieprzu. Niestety, ale jest to pachnidło nachalne, bezczelne i wąchając je teraz mam wrażenie, że pod względem charakteru był to prototyp Poison Girl.
Mitsouko to perfumy przepiękne, szlachetne, które dla mnie nie pachną szalenie bzem, jednak późną jesienią, kiedy przytulam się do tego zapachu częściej, to właśnie bez wyczuwam najwyraźniej. Pleasures nie należało nigdy do moich ulubieńców, a to pewnie przez dominujący duet konwalii i piwonii, który szczególnie mnie przytłacza. Z kolei różnica pomiędzy Champs-Elysees EDP a EDT jest taka, że w EDP rządzi lilak, a w EDT mimoza, która przyćmiewa nieco bez. Właściwie, to nie wiem, która z nich odpowiada mi bardziej, ale wiem na pewno, że nie jestem wielką fanką tych perfum. W Sublime Balkiss czuję naprawdę niewiele. Nawet po detoksie od perfum, kiedy mój nos nieco się wyciszył i wypoczął, w dalszym ciągu niewiele w tych perfumach czuję. Dla mnie są piękne i delikatne, ale nie do końca wiem, czym pachną. Jedyne co w nich czuję to liście fiołka i zielony bez – taki czyściutki i niewinny, daleki temu wyskokowemu, szalonemu lilakowi.
Jednonutkowce:
- Demeter Lilac
- Yves Rocher Lilas Mauve
- Yves Rocher Pur Desir de Lilas
Jak już wcześniej wspomniałam – w przypadku bzu nie jestem fanką perfum zbudowanych na dominującej woni tego kwiecia, ale jeśli macie chęć spróbować, to właśnie te 3 Wam polecam. Pierwsze dwa są bardzo łatwe w odbiorze, natomiast ta trzecia opcja jest bardzo trudno dostępna, ale przy tym (chyba) najlepsza. Ale może ktoś kiedyś trafi, nigdy nie wiadomo 😉
A jakie są Wasze ulubione perfumy z nutą bzu?
Tagi: Lifestyle, Zestawienia