Najczęściej używane perfumy w 2020 roku
Czy perfumy, które nosicie najczęściej to te same, co Wasze ulubione? Co roku zestawiam sobie perfumy, które towarzyszyły mi najczęściej przez minione 12 miesięcy. Na tej podstawie wyciągam wnioski i snuję refleksje. Nie zawsze najpiękniejsze perfumy w mojej kolekcji będą wśród tych często używanych. Pewnie dlatego, że często sięgam po coś prostszego. Lubię, gdy perfumy odzwierciedlają mój nastrój, albo służą mi w pewnym celu. I dlatego, że w tym roku mniej było wielkich spektakularnych chwil, okazji to świętowania, większych imprez, to ubierałam się w perfumy spokojniejsze, bardziej pokorne.
Które perfumy zdominowały 2020 rok? Zapraszam do lektury.
Pierwsze miejsce: Chanel Coco Mademoiselle Intense, Chanel Coco Mademoiselle Eau de Toilette, Maison Francis Kurkdjian Gentle Fluidity Gold, Lancome La Vie est Belle Intensement
Mam wrażenie, że skrzyżowałam sobie uniwersalny szyk z subtelną słodyczą. Wszystkie te 4 zapachy, po które sięgałam najczęściej pełnią poszczególną służbę, zapewniają mi inny rodzaj komfortu, towarzystwa i rozrywki. La Vie Est Belle Intensement pojawił się w mojej kolekcji na Dzień Kobiet i wtedy zachwyciła mnie jego prostota i to, jak potrafił mnie rozweselać. Dodatkowym walorem jest to, że wybrała go dla mnie córka, i bardzo cieszyła się, kiedy widziała te perfumy w użyciu. Intensement spełniał moje wszystkie potrzeby – ładnie skomponowany, nienarzucający się, subtelny. I oczywiście słodki. Gdy do mojej kolekcji trafił Gentle Fluidity Gold przerzuciłam się na niego. Gdy czarne chmury pojawiały się nad moją głową, gdy przeżywałam najgorszy moment mojego życia – ten zapach był ze mną. Co ciekawe, założyłam sobie, że on ma mnie pocieszyć, więc nie kojarzy mi się teraz z nieszczęściem, a z siłą. Wanilia na bursztynowej podusi okraszona mieszanką przypraw była moim komfortem.
Trochę inaczej było z Coco Mademoiselle, która pojawia się w zestawieniu w aż dwóch odsłonach – EDT oraz Intense. Oba zapachy dla mnie to takie „no brainers”, a więc nie mając czasu zastanawiać się, czym pachnieć wybiorę właśnie jeden z nich. Eau de Toilette całkiem ciekawie prezentuje się w dni, kiedy czuję, że nie poszalałam z szykowaniem się do wyjścia. Czuję wtedy, że ten zapach trochę podreperuje to, o co nie zadbałam. Wersja Intense wymaga wysiłku i do niego lubię już być bardziej „przyszykowana” do wyjścia. I chodzę z nim pewna siebie i spokojna, z lekkim dystansem.
Drugie miejsce: Christian Dior Feve Delicieuse, Christian Dior Bois D’Argent, Byredo Bal D’Afrique, Chanel Paris-Deauville, Chanel Coco Noir, Maison Francis Kurkdjian Baccarat Rouge 540 Extrait
Absolutnym zwycięzcą jeśli chodzi o moją zmianę samopoczucia na lepszą jest Baccarat Rouge 540 Extrait. W tych perfumach czuję się perfekcyjnie i choć był to najdroższy mój zakup tego roku, to było warto. Gdybym miała oddać wszystkie nowe w mojej kolekcji zapachy, a zachować tylko jeden z nich, wybieram ten. Uzależniająca woń gorzkich migdałów, drewna, szafranu i ambry nie daje mi spokoju. Mam nadzieję, że zbiorę się na napisanie o tym zapachu, bo zasługuje na to.
Bal d’Afrique Byredo był moim towarzyszem jogi, wyciszenia się i dbania o siebie. W tej chwili już sama jego woń jest w stanie mnie wyciszyć (kojarzy mi się to z pewnym eksperymentem… 🙂 ). Cytryna z wetywerią spod szyldu Byredo potrafią idealnie nadają się do treningu uważności. Testowałam!
Feve Delicieuse jest w mojej kolekcji już od dawna, ale chyba dopiero w tym roku zaczęłam używać tych perfum częściej. Po przemyśleniu swojej [tekstylnej] garderoby i skomponowaniu jej od nowa, zaczęłam sięgać po bardziej szykowne zapachy. Stąd w mojej kolekcji znalazło się miejsce dla niewidzialnych perfum – Bois d’Argent. Te perfumy są jak cień, jak woalka. Zbyt subtelne, by kusić nimi otoczenie, tak bliskie i intymne, że można cieszyć się nimi w samotności.
Chanel pojawia się również na miejscu drugim – bardzo często sięgałam po Coco Noir. Moja robocza nazwa tych perfum to ’ Agresywny cytrus’. Sięgając po te perfumy potrzebuję siły przebicia (której zwykle mi nie brakuje), takiego mocnego akcentu. Paczula z różą, w gorzkim soku z grejpfruta, z dodatkiem bergamotki i dymnym tłem idealnie pomaga w osiąganiu celów. Wśród ulubieńców musiał znaleźć się również Paris – Deauville, czyli mój ulubiony zapach Chanel z linii Les Eaux De Chanel. Bazylia w otoczeniu pomarańczy, cytryny, limonki i paczuli sprawdza się idealnie również teraz. Uwielbiam aplikować te perfumy po kąpieli, albo wtedy, gdy czuję się zmęczona ciężkimi kompozycjami.
Wnioski?
Bez problemu można zauważyć, że marką dominującą w zestawieniu jest Chanel. Nie da się ukryć, że to przez uniwersalność kompozycji. W ich zapachach czuję się dobrze w pracy, w domu przed laptopem i w kolejce do lekarza. Nie ma takiej okazji, w której w perfumach Chanel czuję się przebrana. I to znajduje odzwierciedlenie w tym zestawieniu. Za Chanel stoi Dior, Maison Francis Kurkdjian i jeden zapach od Byredo oraz od Lancome. Gdybym miała wskazać ukochaną markę perfum, to wskazuję Guerlain oraz MFK. Nic jednak od Guerlain nie znalazło się w czołówce. Na pewno ma to związek z tym, że tak wiele czasu spędziłam na pracy z domu. Guerlain lubi okazję, lubi się przespacerować. Chyba pozostaje mi tylko życzyć sobie więcej Guerlain w zestawieniu z 2021 roku. 🙂
Jakich perfum najczęściej używaliście w 2020 roku?
Tagi: Chanel, Dior, Lifestyle, Maison Francis Kurkdjian, Zestawienia